|
Wolontariat |
Po pucharze świata w biegach narciarskich
przyszedł czas na podsumowania i opinie ekspertów. Wszyscy
przyznają, że Szklarska Poręba odniosła sukces w organizacji tak dużej
imprezy sportowej. Atmosfera była naprawdę wspaniała, chociaż lekko
szalona. Jednak ze strony pracy wolontariusza nie wszystko było takie
różowe. Ale zacznijmy od początku.
Pierwsze spotkania organizacyjne rozpoczęły się już
dwa miesiące przed wielkim finałem. Przydzielano nam zadania, dzielono
na grupy i na każdym kroku uświadamiano, jak ważne jest sprawne
działanie podczas imprezy światowej rangi. Każdy wolontariusz podpisał
umowę, przymierzył kurtkę i pozostało nam tylko czekać na trzeci
weekend lutego.
Generalną próbą przed PŚ były zawody dla
amatorów. Przygotowania ruszyły już wtedy pełną parą: budowano
trybuny, ustawiano ogrodzenia i baraki, które pełniły funkcję
szatni dla ekip. Jako zawodnicy biathlonu przekonaliśmy się o tym na
własnej skórze, ponieważ trasa zawodów przechodziła przez
strzelnicę, więc niestety została ona zasypana przy przygotowywaniu
tras. Ja akurat nie uczestniczyłam w wyżej wspomnianych zawodach, ale
dla większości wolontariuszy był to przedsmak piątku i soboty.
Zatem, gdy już nadszedł ten oczekiwany przez
kibiców dzień, rozdano nam kurtki, czapki i akredytacje. Z racji
ich niebieskiego koloru określano wolontariuszy „smerfami”.
Było to szczególnie widać kiedy rano wsiadaliśmy do autobusu,
który dowoził nas na polanę. Później przydzielono
zadania. Najczęściej zupełnie inne niż było to wcześniej zaplanowane.
Tutaj trzeba było liczyć trochę na łut szczęścia –
niektórym trafiała się praca przy wręczaniu pucharów czy
pomoc w ogródku startowym, a innym stanie na trasie przez cały
dzień lub obstawianie bramek, gdzie było się narażonym na niemiłe,
krótko mówiąc, słowa kibiców, których nie
można było wpuszczać do stref dla ekip i zawodników. Tak
naprawdę wolontariuszy można było zobaczyć na całym obszarze
zawodów. Pomoc sędziom, praca przy pomiarze czasu, kontrola
antydopingowa, budowanie podium – dużo małych rzeczy, bez
których jednak impreza nie przebiegłaby tak sprawnie. Część
osób jednak tego nie dostrzegła i część kolegów oraz
koleżanek zostało trochę nieprzyjemnie potraktowanych. Jednak nie można
narzekać.
Ostatniego dnia zawodów, jeszcze przed
przyjazdem kibiców, fotograf zrobił nam wszystkim grupowe
zdjęcie. Było to bardzo sympatyczne i na pewno będzie to fajna
pamiątka. Oczywiście nie pracowaliśmy przez całe 8 godzin. Kiedy nie
mieliśmy żadnych zadań do wykonania, kibicowaliśmy z najlepszych miejsc.
Z mojego punktu widzenia było to świetne
doświadczenie. Miałam okazję znaleźć się w samym centrum
międzynarodowej sportowej imprezy i wśród najwybitniejszych
sportowców.
Dla każdego, kto chce w przyszłości działać jako wolontariusz, było to także przetarcie szlaków.
W najbliższym czasie dostaniemy zaświadczenia, że uczestniczyliśmy w
tym wydarzeniu. Generalnie wszyscy wynieśli pozytywne doświadczenia i
byli zadowoleni, a ja mam nadzieję, że będę miała okazję jeszcze raz
być wolontariuszem na pucharze świata w Szklarskiej Porębie.
|
|
|