powrót na stronę główną   informacje-materiały

Czytelnictwo -"Gorąco polecam" - Maciej Dymarski



     Gorąco polecam - wstęp
     Gorąco polecam 1 - James Jones,Erich Maria Remarque,Kurt Vonnegut
     Gorąco polecam 2 - "fantasy" , s-f
     Gorąco polecam 3 - filozofia -Jostein Gaarder, Józef Tischner
     Gorąco polecam 4 - m.in. Waldemar Łysiak
     Gorąco polecam 5 - m.in. literatura sensacyjna
     Gorąco polecam 6 - m.in. Hans Hellmut Kirst
     Gorąco polecam 7 - krótko na święta
     Gorąco polecam 8 - Andrzej Sapkowski i adaptacja filmowa
     Gorąco polecam 9 - Tolkien
     Gorąco polecam 10 - Jonathan Carroll
     Gorąco polecam 11 - Paulo Coehlo
     Gorąco polecam 12 - Jan Izydor Sztaudynger
     Gorąco polecam 13 - "Jesienne spotkanie z poezją"
     Gorąco polecam 14 - William Wharton
     Gorąco polecam 15 - Paulo Coehlo "Podręcznik wojownika światła"
     Gorąco polecam 16 - Anthony de Mello “Modlitwa żaby”
     Gorąco polecam 17 - Yann Martel “Życie Pi”
     Gorąco polecam 18 - Douglas Adams „Autostopem przez Galaktykę”
    Gorąco polecam 19 - Polowanie z Gazetą Wyborczą
    Gorąco polecam 20 - "Tortilla Flat" i "I nie było już nikogo"
   Gorąco polecam 21 - Hrabal, Sołżenicyn i "Władca much"


 

 

góra strony


Gorąco polecam - wstęp


Z chwili na chwilę ubożeje język , którym się posługuje przeciętny człowiek. Wypowiedzi są krótkie i proste.

Często dla młodych ludzi niezrozumiałe są związki frazeologiczne typu “dusza na ramieniu” czy “serce na dłoni”.
Podawane w filmach gotowe obrazy rozleniwiają wyobraźnię , nie ćwiczona kiepsko pracuje, co widać na przedmiotach zarówno humanistycznych jak i ścisłych.
Dobrym sposobem na wzbogacanie słownictwa i rozwijanie wyobraźni jest czytanie książek.
Niestety stan czytelnictwa w Polsce jest katastrofalny. Przeczytałem niedawno w prasie , że :

  • polskie biblioteki kupują ponad dziesięć razy mniej książek niż biblioteki w krajach Unii Europejskiej,
  • jesteśmy jedynym krajem w Europie , w którym kurczą się zasoby biblioteczne,
  • połowa Polaków deklaruje, że nie czyta w ogóle,
  • co trzeci 15-latek nie rozumie prostych tekstów informacyjnych.

Ministerstwo Kultury przygotowało trzyletni program ratowania czytelnictwa. Planowane są m.in. wyprawki książkowe dla nowo narodzonych dzieci.

Mając stały kontakt z młodzieżą postanowiłem zrobić krok w celu poprawienia tej sytuacji na mikroskalę. W bibliotece przygotowałem półki pod hasłem “Gorąco polecam” . Przejmując w przeszłości zbiory bibliotek FWP i Pakoszowa trafiło do biblioteki szkolnej wiele wartościowych pozycji z literatury pięknej zarówno polskiej jak i światowej. Udało mi się również przekonać Radę Szkoły, z pieniędzy której są finansowane zakupy do biblioteki szkolnej, aby czasem zakupić książki wykraczające poza kanon lektur szkolnych.

Żeby zachęcić kogoś do czytania, trzeba pokazać mu drogę do interesującej lektury.
W kolejnych numerach gazetki szkolnej “LO-zetka” zamieszczam artykuły zachęcające do czytania konkretnych autorów i pozycji oraz czytania w ogóle. Żeby nie zamykać się całkowicie w jednym pudełku polecam czasem filmy a niekiedy próbuję powiedzieć kilka słów o ekranizacjach literatury.

Na tej stronie zostały umieszczone artykuły , które do tej pory ukazały się w cyklu “Gorąco polecam”.

góra strony

GORĄCO POLECAM - 1


    W kąciku tym spróbuję polecić książki warte, moim zdaniem, przeczytania, czasem wskazując konkretne tytuły, a czasem skupiając się raczej na autorze. Kiedyś przekonałem się do takiej metody kroczenia poprzez literaturę piękną. Jeżeli podobała mi się jakaś przeczytana pozycja, zabierałem się za wszystko co było dostępne tego autora w bibliotece miejskiej (względy finansowe bezlitośnie strzegły moją prywatną biblioteczkę przed nadmiernym utyciem ). Nie będę się tutaj kusił o jakieś recenzje, skupię się raczej na swoich odczuciach.
Przede wszystkim gorąco polecam w ogóle czytanie książek. Nic tak nie rozwija wyobraźni jak dobra książka. Nie jestem przeciwnikiem kina, ale gotowe, podane na ekranie kinowym lub telewizyjnym obrazy ograniczają nasze możliwości rozwoju postrzegania świata. Oglądajmy filmy ( czasem pozwolę sobie jakiś polecić), ale sięgajmy też po książkę, dajmy szansę naszej wyobraźni tworzyć postacie i miejsca, przetwarzać zwykłe czarne literki w zdarzenia i emocje. Nie jesteśmy w tym gorsi od niejednego reżysera.

Często wracam do raz już przeczytanej książki. Tym razem trafiła w moje ręce pozycja "Długi tydzień w Parkman", którą napisał James Jones; pisarz bardziej znany z powieści (ekranizowanej ) "Stąd do wieczności ".
Do małego amerykańskiego miasteczka wraca po odbyciu służby wojskowej człowiek o aspiracjach literackich. Miłość i literatura to jego dwie przegrane. Trochę wolnego czasu w ferie i wkroczyłem jeszcze raz w atmosferę małego Parkman w stanie Illinois. Właśnie skończyłem ją czytać i nie potrafię powiedzieć, dlaczego mi się podoba - po prostu - tak jest. Polecam również "Pistolet" oraz zbiór opowiadań "Niedzielna alergia" . Autor służył w wojsku w czasie drugiej wojny światowej i w swoich utworach wielokrotnie nawiązuje do tej tematyki.

Innym moim ulubionym pisarzem jest Erich Maria Remarque - "Na zachodzie bez zmian" , "Czarny obelisk " , "Łuk triumfalny" czy "Czas życia i czas śmierci ". Twórczość tego niemieckiego pisarza dotyka I wojny światowej, czasów dochodzenia do władzy przez Hitlera. Nastrój jego książek jest przygnębiający i zawsze perypetie głównego bohatera wyciskają z moich oczu łzy. Ciągle do nich wracam, żeby jeszcze raz poczuć, że świat wcale nie jest taki kolorowy jak w MacDonaldzie.

Żeby troszeczkę zmienić nastrój, proponuję Kurta Vonneguta z jego specyficznym absurdalnym humorem. ("Kocia kołyska", "Śniadanie mistrzów" , "Rzeźnia numer pięć", "Recydywista", "Trzęsienie czasu" ) Jego poczucie humoru jest bardzo podobne do postrzegania świata przez grupę Monthy Pythona (uwielbiam ich - np. taniec z policzkowaniem rybami ).

Próbka prozy Kurta Vonneguta - atakuje pies:
Moje oczy zawiadomiły o nim mózg.
Mózg wysłał do podwzgórza sygnał nakazujący mu wydzielić hormon CRF do krótkiego naczynia łączącego podwzgórze z przysadką mózgową. Hormon CRF spowodował, że przysadka mózgowa wstrzyknęła do krwi hormon ACTH. Moja przysadka mózgowa wytwarzała i przechowywała ACTH specjalnie na takie okazje. Tymczasem zeppelin był coraz bliżej. Część ACTH dotarła z krwią do kory mojego nadnercza, która na wypadek nagłej potrzeby wytwarzała i gromadziła glikokortykoidy. Teraz wypuściła je do krwiobiegu. Rozeszły się po całym ciele, przetwarzając glikogen w glikozę. Glikoza stanowiła pożywkę dla mięśni. Miała mi pomóc walczyć jak żbik lub zmykać jak zając. Zeppelin zaś był coraz bliżej i bliżej . Nadnercze dało mi również zastrzyk adrenaliny. Zrobiłem się purpurowy na skutek nagłego skoku ciśnienia krwi. Pod wpływem adrenaliny serce zabiło mi jak dzwonek alarmowy i włosy zjeżyły się na głowie. Adrenalina spowodowała również wydzielenie do krwi substancji zwiększających krzepliwość, żebym na wypadek zranienia nie tracił życiodajnych soków. Jak na razie wszystko mieściło się w normach działania ludzkiej maszynerii. Ale mój organizm zastosował również środek obronny, który, jak mi powiedziano, nie miał precedensów w annałach medycyny. Mogło się tak stać na skutek krótkiego spięcia lub spalenia bezpiecznika. Faktem jest, że wciągnąłem jądra do jamy brzusznej, tak, jak samolot wciąga podwozie do kadłuba. I teraz mówią mi, że tylko zabieg chirurgiczny może je sprowadzić na miejsce.


Jedna dodatkowa uwaga - jeżeli spodoba Wam się książka jakiegoś pisarza tworzącego w obcym języku, sięgając po jego następną książkę, sprawdźcie nazwisko tłumacza - czasem tłumacz potrafi schrzanić najlepszą książkę. Trzymajcie się dobrych tłumaczy.
A tak w ogóle, to zapraszam do biblioteki szkolnej na półkę pod hasłem: Gorąco polecam. Udało mi się tam postawić kilka pozycji, o których może następnym razem.

Przyjemnej lektury !!
Maciej Dymarski

góra strony

GORĄCO POLECAM - 2


   Czy byliście ostatnio na spacerze w lesie ?
Ja byłem. Świeży, puszysty śnieg, słoneczny dzień.
Wędrówka w taki dzień po lesie jest jak czytanie książki .

Cisza, świat nierealny, myśli niezakłócone szumem cywilizacji.
Słońce wdzierające się między drzewami kreśli na śniegu złote plamy.
Niebieskie niebo przesznurowne suchymi gałęziami buków.
Każdy nasz krok to nowy rozdział tego baśniowego świata , w którym za kolejnym zakrętem leśnej ścieżki może pojawić się bohater powieści fantasy.


I w naszych lasach to wcale nie jest takie nierzeczywiste, bo właśnie w okolicy kręcono zdjęcia do filmu opartego na książce, czy właściwie cyklu książek Andrzeja Sapkowskiego. Szczególnie gorąco polecam sagę w pięciu tomach o przygodach wiedźmina Geralta ("Krew elfów", "Czas pogardy", "Chrzest ognia", "Wieża Jaskółki" i "Pani Jeziora"). Postać wiedźmina pojawia się jeszcze w innych pozycjach napisanych przez Sapkowskiego i wokół tej postaci toczy się akcja filmu. Filmu jeszcze nie ma na ekranach, więc nie polecam, ale przy okazji wyrażę swoje zdanie na temat ekranizacji książek, że i owszem, może to dobre, ale zawsze wcześniej przeczytajcie, a dopiero później oglądajcie czyjeś wizje przekształcenia tekstu na obrazy. [ patrz "Przedwiośnie" ]

Od wielu, wielu lat {A long time ago in Galaxy, far, far away ... } jestem fanem literatury "science - fiction" oraz baśniowej jej modyfikacji "fantasy".
Dlatego między innymi wydzieliłem w bibliotece kącik na taką literaturę (nie jest on jednak zbyt bogaty i nie ma tam wszystkich pozycji , które chciałbym polecić, ale jest kilka niezłych) .

Czasem trafiają się też dobre filmy, jak np. "Piąty element" czy "Matrix" . Mimo rozwoju cywilizacji, powietrznych taksówek, kontaktów z obcymi cywilizacjami jedynym co nas, ludzi , może utrzymać w naszym człowieczeństwie - jest miłość. I jest to według mnie "pierwszy element" . "Matrix" ? - też jestem zdania, że powszechna elektronizacja życia, uzależnianie się od maszyn ( im bardziej inteligentne, tym gorzej ) nie prowadzi do szczęśliwego finału. Szczególnie fascynująca dla mnie scena ( oglądałem ją więcej razy niż cały film ) - olbrzymie pole, na którym uprawia się gatunek ludzki, żeby co jakiś czas przeprowadzić zbiory; sprowadzenie przez maszyny gatunku ludzkiego do roli "bateryjek". Bo czyż już teraz nie jesteśmy niewolnikami maszyn ? Połowę swojego czasu poświęcamy, żeby zaspokoić ich potrzeby, łudząc się, że to one nam służą.

A wracając do literatury. Jest wiele pozycji godnych przeczytania, uwaga zaczynam wyliczankę

  • polski klasyk literatury s-f Jerzy Żuławski ze swoją trylogią "Na srebrnym globie", "Zwycięzca" , "Stara Ziemia". Żuławski, opierając się na pomyśle Juliusza Verne'a wystrzelenia człowieka na księżyc przy użyciu pocisku artyleryjskiego, snuje opowieść o kolejnych pokoleniach żyjących na księżycu ( potomków pierwszych lunonautów ). Dla mnie najbardziej interesujący był tom drugi ( ale nie można zacząć czytania od niego ), opisujący walkę ludzi z tubylcami i ogromną potrzebę pojawienia się osoby , która poprowadzi ich do zwycięstwa.
  • Stanisława Lema nie muszę chyba polecać, to legenda polskiej fantastyki,
  • czytając science -fiction, trzeba kiedyś sięgnąć po prawdziwego klasyka tego gatunku H. G. Wellsa z jego "Wojną światów" ,
  • i na koniec, żeby nie przejść z jakości w ilość, proponuję braci : Arkadija i Borysa Strugackich. Pierwszą ich książką, jaką przeczytałem był "Piknik na skraju drogi". Wśród tego powszechnego uwielbienia, jakim siebie karmimy, jacy to jesteśmy rozwinięci technicznie i w ogóle, ciekawy jest pomysł potraktowania przez obcą cywilizację Ziemi jako przypadkowego śmietnika. Odpady wyrzucone stanowią zagrożenie, a jednocześnie stają się przedmiotami bardzo poszukiwanymi na rynku, np. wieczna bateria. Strefa chroniona przez wojsko i przez różne niebezpieczne "śmieci" tam zalegające ( np. "czarci pudding" ) jest odwiedzana nocą przez ludzi trudniących się wynoszeniem tych przedmiotów. Miejsce to obrasta tkanką sprzecznych interesów różnych grup ludzi (policja, przemytnicy, naukowcy, urzędnicy ONZ, branża rozrywkowa ) i ci ludzie są bohaterami tej powieści. Ukazał się film zrealizowany na podstawie tej książki pt. "Stalker" - nie podobał mi się. Być może obrazy reżysera nie przystawały do mojej wyobraźni ? Wiem. Ciężko mi dogodzić.

Przyjemnej lektury !!
Maciej Dymarski


P.S. Gdy pisałem ten artykuł rzeczywiście leżał świeży śnieg .

góra strony

GORĄCO POLECAM - 3


   Ludzie różnią się tym od innych istot żyjących na Ziemi , że myślą ( mógłby powiedzieć ktoś złośliwy - przynajmniej niektórzy).

Myślą o różnych sprawach : o bycie i niebycie, o miejscu człowieka we wszechświecie, o zasadach wartościowania i wartościach, a także o jedzeniu i lodówkach, w których się je przechowuje. Są też tacy, którzy myślą o myśleniu.
Mądrość , która z tego powstaje i rozkoszowanie się nią, to nic innego tylko filozofia. Słowo powstało od greckiego - philosophia, czyli phileo = lubię + sophia = mądrość.
Nurty filozoficzne, znani filozofowie - człowiek wykształcony powinien co nieco wiedzieć na ten temat, a już na pewno powinien mieć jakąś własną filozofię życia, którą się kieruje podążając swoją drogą po tym ziemskim łez padole gdy niebo gwiaździste nad nim. Czasem nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego , że kieruje nami jakaś filozofia, przemyślana, opisana przez filozofów żyjących dawno, dawno przed nami.

Nie zajmuję się aż tak wnikliwie filozofią żeby tutaj filozofować, ale chciałem polecić szczególnie gorąco trzy książki, spośród wielu dotyczących filozofii, które wywarły na mnie największe wrażenie, zainteresowały na tyle, że bardzo często do nich wracam.

Pierwsza z nich to "Świat Zofii" Josteina Gaardera - światowy bestseller ( mam nadzieję, że już wiecie dlaczego taki tytuł) [jest w naszej bibliotece]. Filozofia, która wkracza w zwykły świat Zofii Amundsen w przystępny sposób dociera do czytelnika poprzez zdarzenia dnia codziennego. Już na pierwszych stronach zadane zostaje pytanie - "Kim jesteś ?" ( Zofia otrzymuje anonimowy list zawierający to pytanie i zaczyna rozważania na temat: co decyduje, że jest tym, kim jest ). Zachęcam Was do lektury. Zofia poprowadzi Was gładko poprzez historię filozofii i ani się obejrzycie, jak sami zostaniecie filozofami (fkami). A jeżeli ktoś nie zdoła chwycić w swoje ręce tej kolorowej, twardej okładki,niech odpowie chociaż sobie na pytanie -"Kim jestem?" Być może dowie się czegoś ciekawego o sobie i zawładnie nim sophia.

W zupełnie innym stylu , ale jakże ciekawym, jest wędrówka poprzez historię filozofii po góralsku. Prowadzi nas przez nią ksiądz Józef Tischner. To moja ostania fascynacja. Sprowadzenie trendów filozoficznych do prostych mądrości ludowych opowiedzianych gwarą góralską. Pełne poczucie kolorytu tej opowieści jest możliwe dzięki kasetom magnetofonowym ( dołączonym do książki ) z tekstem czytanym przez autora. Przesłuchałem je już wielokrotnie a gdy nasiąkam tym tekstem zaczynam nawet myśleć gwarą góralską.

Bo trzeba Wam wiedzieć, że :
"Na pocątku wsędy byli górole, a dopiero pote porobiyli sie Turcy i Zydzi. Górole byli tyz piyrsymi "filozofami". "Filozof "- to je pedziane po grecku. Znacy tyle co :"mędrol". A to jest pedziane po grecku dlo niepoznaki. Niby, po co mo fto wiedzieć, jak było na pocątku? Ale Grecy to nie byli Grecy, ino górole, co udawali greka. Bo na pocątku nie było Greków, ino wsędy byli górole."

Jedną z pierwszych książek jakie przeczytałem, dotykającą filozofii był "Kubuś Puchatek" Ciągle do tej pozycji wracam i jak mniemam, jeszcze nie wszystko zrozumiałem. Kłapouchy to jeden z najznamienitszych filozofów, każdy powinien go poznać. To właśnie on, od czasu do czasu, smętnie zapytywał samego siebie: "Dlaczego?" albo "Na co i po co?".
Puchatek również miał ciekawe przemyślenia np.:"Im bardziej pada śnieg, im bardziej prószy śnieg, tym bardziej sypie śnieg". Jeżeli rodzice nie wprowadzili Was w świat Kubusia Puchatka koniecznie zróbcie to sami jak najszybciej.

Skoro mówimy o mądrości, niech na koniec popłynie słowo o rozumie wyjęte z ust mistrza:
"... Mnie ino o to sło, cobyście Wy - moi mili -sami umieli usy nadstawić i zasłuchać sie w totyn śpiew mądrości praojców, wtory jako tyn potok koło nas płynie. Casym jest tak, ze to , co bliskie, widzi sie dalekie, a co dalekie, jest bliskie. Mieć jasność w rozumie- to jest to, co jest bliskie i dalekie. Dalekie wte, kie rozum ciemny. Bliskie wte, kie rozum jasny. Rozum, to jest grunt. Grunt trza zaorać, zaskródlić, nawozami omaścić - to pote rodzi. Kielo sie trza narobić, coby grunt pod plony przysposobić. Ludzie chodzóm koło gruntów, a koło rozumu mało fto chodzi. A nie trza przecie duzo. Ino se trza pomysleć tak : "Sóm tacy, co myślom lepiej , jako jo". Kie se to juz uzmysłowis, to sukoj takiego, spotykoj sie ś'nim, duzo nie godoj, niech on godo. A ty słuchoj. Ani sie spostrzezes, kie i ty bees mioł jasność w głowie

No to hej ! !!
Maciej Dymarski

góra strony

GORĄCO POLECAM - 4


   Wakacje, długo oczekiwany czas.
Wakacje i książka to dwa słowa dla mnie złączone nierozerwalnie.
Bo książki to nie tylko lektury szkolne, w których "wallenrodyzm" bierze się za bary z "dulszczyzną", to również coś, co może sprawić Wam przyjemność ( lektury rzadko kojarzą się z przyjemnością czytania ). A są pozycje, które połyka się jednym tchem - i takich Wam na te wakacje życzę.
Mogą to być książki sensacyjne (np. Ludluma, Folletta czy Forsayta), mogą to być lekkie pozycje "romansowe", gdzie wszyscy są piękni i bogaci.

Był czas, że połykałem książki Łysiaka. Waldemar Łysiak, nie wiem, czy komuś coś mówi to nazwisko, pisarz pasjonujący się Napoleonem i jego epoką, a pisze o tych czasach tak interesująco, że nawet ja, nie przepadający za powieścią historyczną, czytałem jego "napoleońskie" książki z zapartym tchem. ("Szachista", "Cesarski poker", "Francuska ścieżka", "Kolebka" ...)

Dzisiaj przywołuję Łysiaka ze względu na pozycję, która jest w naszej bibliotece. Literatura faktu i drogi, bo "Asfaltowy saloon" to przytoczone przez autora zdarzenia z jego podróży samochodem przez Stany Zjednoczone, opowieści w iście "łysiakowskim" stylu. Autor przebył w towarzystwie swojego przyjaciela, architekta Jarosława Chlebowskiego odległość między oceanami ( ok. 16 tys. km ) poruszając się starym, zdezelowanym samochodem.
Z tej książki dowiedziałem się między innymi, że do odkręcania zardzewiałych śrub najlepiej nadaje się coca-cola - sprawdziłem, rzeczywiście działa. Łysiak opisując miejsca , w których się zatrzymuje, nawiązuje do historii z nimi się wiążącej.

Dowiadujemy się bardzo wiele o historii i o kulturze amerykańskiej.

Czy Kolumb rzeczywiście odkrył Amerykę ?

Skąd się wzięła Myszka Miki i jak kaczor Donald niepokoi niektóre narody, żyjąc ze swoją towarzyszką bez ślubu.

Jak Capone - "człowiek z blizną " , najpopularniejszy gangster naszych czasów, trafia do więzienia na 12 lat.

Jak biały człowiek niszczy kulturę Indian przy pomocy kul i "wody ognistej" ( typowy jej skład to - 10 funtów najostrzejszego pieprzu, puszka Cayenne , 3-4 galony spirytusu drzewnego, miarka krwi wołowej , tyleż wody oraz każde inne świństwo , które mogło spotęgować oszołomienie ). "Dobry Indianin" to martwy Indianin.
Ile razy czytam o "zdobywaniu"( patrz m.in. rzeź Szejenów nad rzeką Washita przez oddział Custera ) nowych ziem przez białych ludzi, tyle razy ( mimo że nie miałem z tym nic wspólnego ) wstydzę się za swój kolor skóry.
Literatura , jak to się mówi, "dla chłopców", gdzie Indianie walczą z kowbojami, jest dość obszerna. Poczynając od "Winnetou" Karola Maya (przeczytałem wielokrotnie) poprzez trylogię polskiego autora -Longina Jana Okonia ("Tecumseh", "Czerwonoskóry generał" , "Śladami Tecumseha") aż po pozycję, którą polecam z uwagi na strasznie powikłane losy bohatera - "Mały wielki człowiek " Bergera Thomasa ( książka była sfilmowana "Little Big Man" z Dustinem Hoffmanem ).

Opalając swoje blade lica, odpowiedzmy sobie na pytanie : czy my, "blade twarze", jesteśmy rzeczywiście rasą najwyższą, panami i władcami świata ? ( Można zadzwonić do przyjaciela).

No, ale dość tego wymądrzania się( w końcu nie jestem żaden mędrol ), przed nami ogrom wolnego czasu, więc idźmy na spotkanie przygody, choćby tylko na kartach książek. Wyruszajmy w świat po wakacyjne wrażenia, do miejsc godnych zadumy, do przeżywania przygód wartych opisania i takich, do których będziemy przez całe życie wracać we wspomnieniach, a w drodze życzę Wam dużo szczęścia, bo... ( i tu wtrąca się Łysiak ):
" Szczęście jest ważne, nie wolno zapomnieć zabrać go w drogę. Napoleon zawsze, przeglądając listę oficerów przedstawionych do awansu generalskiego , dopisywał z boku przy tych, o których nie wszystko wiedział: "Czy ma szczęście?"

Maciej Dymarski


P.S. Pakując walizkę czy plecak, nie zapomnijcie włożyć do środka książkę, przecież zdarzają się deszczowe dni.
P.S. A jeżeli już ktoś nie lubi czytać, to zawsze książkę można użyć "na wabia", żeby kogoś "poderwać". Leżę sobie, na przykład, na plaży i wertuję tomik wierszy Stachury - może coś się wydarzy ?
P.S. A może ktoś napisze do mnie, co mu się przydarzyło ciekawego ?Co ciekawego przeczytał.

mdymarski@poczta.wp.pl

Niech Moc będzie z Wami. HOWGH !

góra strony

GORĄCO POLECAM - 5


   Tak, niestety wakacje poza nami.
Polecałem lekturę wakacyjną, a sam nie przeczytałem przez okres dwóch miesięcy zbyt wiele (dwie pozycje).
Co nie znaczy , że nie miałem kontaktu z książką. Przez moje ręce wędrowały książki strumieniami, pakowałem dobytek naszej biblioteki do tekturowych pudeł, żeby mogły bezpiecznie przeczekać do czasu przyłączenia do biblioteki drugiego pomieszczenia ( teraz odbywają się w nim lekcje angielskiego, ale kiedyś staną tu półki - miejsce bardziej odpowiednie dla książek niż tekturowe pudła ).

Polecałem ostatnio Łysiaka i w ten sposób sam przeczytałem po raz wtóry jego "Asfaltowy saloon".
Czyli ta rubryka ma jakieś osiągnięcia - namówiłem sam siebie.
Drugą pozycją był pięcioksiąg Sapkowskiego o wiedźminie. Warto tę pozycję mieć w bibliotece szkolnej , po zakupie od razu zagłębiłem się w lekturze, aby na nowo przeżywać przygody wiedźmina i księżniczki Ciri. Jeżeli ktoś jeszcze nie zna tych postaci, to gorąco zapraszam do lektury, a miłośnicy literatury "fantasy" powinni sięgnąć po nią bez zastanowienia. Będziemy wypożyczać po jednym tomie i od razu proszę o delikatne traktowanie tych książek, bo klejone egzemplarze w miękkiej okładce są tańsze (cha, cha, cha, tańsze ! ), ale niestety niezbyt trwałe.
Mówiąc o tym, apeluję o szacunek dla wszystkich książek i czasopism będących w naszej bibliotece. Nowe pozycje są kupowane z Waszych składek na Radę Szkoły i oby służyły jak największej grupie czytelników.
Bez względu na cenę książki zasługują na szacunek. Jest w nich zawarty cały ogrom ludzkiej wyobraźni, przestrzenie różnych światów, do których możemy wkraczać, nie ruszając się z miejsca, nic nie da nam tylu wrażeń co czytana książka. Kto nie zna tego dreszczu składania w pośpiechu liter, żeby poznać dalszy bieg zdarzeń opisanych przez autora, ten ... , żadne porównanie nie będzie tu zbyt dobre. Jedną z takich książek, którą się czyta z zapartym tchem, jest " Pachnidło " Patricka Süskinda. Obok pięcioksięgu Sapkowskiego to pozycja, którą oprócz lektur zakupiliśmy w okresie wakacyjnym do naszej biblioteki. Myślę, że jest tego warta i zgodnie z nagłówkiem tej rubryki gorąco ją polecam. Nie będę zdradzał fabuły, powiem tylko, że jest z posmakiem sensacyjnym. Przeczytałem ją już dość dawno temu i nie pamiętam dokładnie wszystkich zdarzeń ,ale do dzisiaj czuję atmosferę, którą buduje autor na jej stronach. Filmowe sceny zjadania mózgu, które zagościły na ekranach wakacyjnych kin, są w porównaniu z tą lekturą żałosne. Jeszcze trochę i w kinach będą rzucać w widzów ciepłymi, jeszcze parującymi wnętrznościami.

Obróciłem się do swojej półki z książkami i zobaczyłem "Ciudad Trujillo" Andrzeja Wydrzyńskiego, tak, oczywiście, w takim razie przeczytałem trzy pozycje ( czyli podliczając wszystko, daje to razem siedem woluminów - może i nieźle ? ) . Często mi się zdarza wracać do już raz przeczytanej książki i tak było tym razem z Wydrzyńskim. Pamiętałem, że jest tam zawarta wartka akcja i było to właśnie to, czego potrzebowałem na wakacyjny wyjazd. Autor opisuje dyktaturę panującą w Dominikanie, ale jest to książka raczej sensacyjna niż historyczna. Mamy więc piękne kobiety, prywatnego detektywa, polityczne intrygi, porwania, dużo akcji. Mimo że ma ponad czterysta stron czyta się ją błyskawicznie, szczególnie siedząc w cieniu sosnowych drzew, słysząc plusk fal pobliskiego jeziora i mając pod ręką butelkę zimnej pepsi-coli. ( to takie wakacyjne reminiscencje + reklama napoju bezalkoholowego).

Miałem już właściwie w tym miejscu skończony artykuł, ale ponieważ byliśmy dzisiaj w kinie - powieść "Quo vadis" w wydaniu ekranowym - a zawsze taka ekranizacja skłania mnie do refleksji, więc dopisuję te kilka słów. Nikt mnie nie przekona - książka zawsze będzie lepsza od filmu. Film spłyca akcję, omija niektóre wątki (te mniej iskrzące i mało komercyjne ), narzuca nam gotowe obrazy. Ponieważ jednak ogólnie mało czytamy, więc zgadzam się na zaklejanie dziur w naszej kulturze gotowymi, kinowymi obrazami. Niestety, podczas pobytu w kinie u niektórych osób te dziury w ich kulturze wychodzą boleśnie na światło dzienne ( a dokładniej na światło przygaszonych kinkietów). Wystarczy spojrzeć między rzędy krzeseł. Te braki aż krzyczą pustymi opakowaniami po chipsach (przepraszam za niepolskie słowo), łupinami słonecznika czy pustymi puszkami ( nie wnikając po czym ). No, ale cóż, nie wymagajmy zbyt wiele, w końcu nie wszyscy muszą wiedzieć, jak należy się zachować - w końcu to tylko kino. Przy okazji, jeszcze raz dziękuję ekipie, która siedziała za mną i przez całą projekcję komentowała akcję - gdyby nie oni, to połowy filmu bym nie zrozumiał.

Ale wracając do "Quo vadis", gorąco polecam inną książkę opisującą te czasy - "Szata" Lloyda C.Douglasa (chodzi o szatę Chrystusa) jest powieścią z gatunku tych, które się połyka jednym tchem. [nasza półka w bibliotece - zachęcam ].

Maciej Dymarski

góra strony

GORĄCO POLECAM - 6


   W ostatnim artykule stwierdziłem, że sam siebie namówiłem do czytania książek polecanych w tej rubryce, to prawda, ale okazuje się, że nie tylko siebie.
Z przyjemnością obserwuję, że "Pachnidło" cały czas wędruje z rąk do rąk kolejnych czytelników, pięcioksiąg Sapkowskiego ( a jesteśmy w na etapie wchodzenia na ekrany "Wiedźmina") również znajduje swoich "czytaczy".
Więc jest dobrze ?
No, może nieźle.

Są jeszcze ludzie, którzy potrafią znajdować przyjemność w przebywaniu na stronach krainy czarnej czcionki.

Zerknąłem dzisiaj na naszą półkę w bibliotece "Gorąco polecam" i zauważyłem autora, którego jeszcze nie zdążyłem ( o ile mnie pamięć nie myli ) w tej rubryce polecić.
Hans Hellmut Kirst bo o nim chcę napisać, jest pisarzem niemieckim poruszającym w swoich książkach zasadniczy problem : winę Niemców za zdarzenia , które się rozegrały w Europie XX wieku.
Czy winien był absolutnie cały naród, bez żadnego wyjątku ?
Czy istotnie nikt nie usiłował przeciwstawić się złu ?

Pierwsza z polecanych przeze mnie jego książek to "Bunt żołnierzy" . Osią całej akcji jest zamach na Hitlera -wydarzenie z 20 lipca 1944 roku. Powieść trzyma się faktów, ale nie jest typem lekko fabularyzowanego dokumentu. Można w niej znaleźć wartką akcję. Pierwowzorem głównej postaci jest uczestnik spisku - von der Schulenburg. Widać również, że autor bardzo mocno angażuje się w piętnowanie totalitaryzmu i uniformizacji. Dla kogoś kto interesuje się historią współczesną pozycja jest warta przeczytania.

Drugą książką Kirsta, która stoi na wspomnianej powyżej półce w bibliotece jest trzytomowa powieść o dość dziwnym dla nas tytule "08/15" . Treść książki jest równie "wojskowa" jak i jej tytuł. Cyfry te określają wzór karabinu maszynowego systemu Maxim , który dwukrotnie unowocześniano - w 1908 i w 1915 roku. Mimo zmian, konstrukcja pozostała w zasadzie taka sama i w związku z tym określenie "Null-acht-Fünfzehn" (zero-osiem-piętnaście) nabrało idiomatycznego znaczenia w potocznym języku niemieckim.
Oznacza mniej więcej "to samo" czy "według starego schematu". Kirst chciał przez to powiedzieć ,że Niemcy tworząc III Rzeszę nie zrobili właściwie nic nowego, postępowali według starej zasady kontynuując niechlubne tradycje czasów wilhelmowskich. Często literatura wykorzystuje takie idiomy lub wręcz je tworzy i przechodzą one do języka potocznego.

Dobrze jest więc znać literaturę swojego kraju i nie tylko swojego , bo często w rozmowie ludzie inteligentni wykorzystują tytuły czy fragmenty utworów a myślę ,że byłoby dobrze gdybyśmy do takich mogli się zaliczyć i nie robili wielkich oczu gdy ktoś zagadnie w kuluarach sejmowych ( a przecież na pewno ktoś z nas kiedyś zasiądzie w ławach sejmowych ) :

Co tam panie w polityce ?

a inny ktoś mu odpowie :

Chińczycy trzymają się mocno.

( skąd pochodzą te cytaty ? )

Czy na pytanie: - Co słychać ?
Usłyszymy :
- Na zachodzie bez zmian .
( to jest akurat tytuł książki również niemieckiego autora, autora, który zagościł już na łamach tej rubryki) . Można by zapytać czytelników o kogo chodzi i potraktować to jako quiz, ale czytelnicy są bardzo niemrawi i raczej trudno się spodziewać odpowiedzi. Ostatnia ankieta została wypełniona tylko w kilku egzemplarzach a na konkurs z Dnia Dziecka nie wpłynęła żadna odpowiedź. Czy się czepiam ? Może ? A może trzeba inaczej , a więc :

Czy wspomnianym wyżej autorem jest :
            A - Remarque
a może     B - Remarque
a może     C- Remarque
wybierz jedną z trzech możliwych odpowiedzi,
w razie gdybyś się wahał, zawsze możesz zadzwonić do przyjaciela.

Maciej Dymarski

góra strony

GORĄCO POLECAM - 7


   Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Jest to okres, kiedy nareszcie będziemy mieli trochę wolnego czasu dla siebie. Jak już wszystko posprzątamy, najemy się do syta, to popuśćmy pasa, ułóżmy się wygodnie na szezlągu i sięgnijmy po książkę.
Podpisuję się obydwiema rękami pod propozycjami Pani Prof. Hajder ( w wywiadzie - artykuł w 12 numerze LO-zetki ).
A jeżeli już tak naprawdę nie będziemy mieli siły, żeby nasza wyobraźnia zaszalała pomiędzy kartkami książki , to dobrze, niech już będzie, ostatecznie zgadzam się , zasiądźmy w spokoju przed telewizorem. Żeby zabezpieczyć się przed masą świątecznych powtórek, pożyczmy sobie kasetę video ( wyjaśniam, że nie mam żadnych profitów z wypożyczalni ). A skoro mamy coś pożyczać, to chciałbym polecić obejrzane przeze mnie ostatnio dwa filmy. Właściwie różne, ale obydwa nadające się do spokojnego, refleksyjnego obejrzenia w rodzinnym gronie. Nie będę zdradzał fabuły, bo co to za przyjemność z oglądania filmu jak z góry wiadomo, co się wydarzy (zawsze mnie to wkurza, kiedy w programie telewizyjnym obok tytułu jest w dwóch zdaniach rzucona cała fabuła filmu - inna sprawa, że treść niektórych filmów to właściwie te dwa zdania - w środku gazety niech sobie to streszczenie będzie , szczególnie gdy chcemy się połapać, czy już ten 746 odcinek oglądaliśmy, czy nie , zawsze można tam nie zajrzeć ).
Jedno mogę powiedzieć - obydwa mnie wzruszyły. I jeszcze jedno - jeżeli ktoś lubi oglądać filmy, w których się "szczelają" i biją po ... twarzach, to nie są to filmy dla niego ( w tym drugim to nawet nie ma zbyt wielu dialogów ).
I teraz najważniejsze , bo bym zapomniał, tytuły : " Częstotliwość " i "Poza światem ".
Powiem tylko tyle, że jeden jest troszeczkę "fantastyczny", a drugi troszeczkę "przygodowy" - gorąco polecam ( wyjątkowo - bo świątecznie - nie książki ) . Czy udało mi się zachęcić Was to obejrzenia tych filmów, nic właściwie o nich nie pisząc - to się okaże.
P.S. Właśnie obejrzałem SHREK'a - polecam.

Maciej Dymarski

góra strony

GORĄCO POLECAM - 8


   Tak, ciągle w tym miejscu narzekam na ekranizacje literatury i tym razem też chcę sobie pobiadolić. A pretekstem do tego będzie film , na który wybrałem się pewnego zimowego popołudnia jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia do kina w Szklarskiej Porębie. Znałem niektóre recenzje z tego filmu, ale chciałem się przekonać na własnej skórze, zobaczyć na własne oczy i podrażnić dźwiękiem swoje własne uszy. Pomijając to, że sala kinowa słabo ogrzana nie jest dobrym miejscem do kontemplacji, szybko zrozumiałem, dlaczego oglądany przeze mnie film otrzymał nagrodę “Twardego Krzesła” - rzeczywiście trudno wysiedzieć cierpliwie do końca.
A bohaterem mojego tekstu jest nie kto inny jak “Wiedźmin” i żebyśmy się dobrze zrozumieli, postać wiedźmina z książek Sapkowskiego bardzo lubię, tak samo jak baśniową fabułę powieści tego autora.
Film ten to był kolejny przykład, jak można “spaprać” czytelnikowi pewne wyobrażenia, nastroje i przeżycia , które wynosi z czytanej lektury. Poddałem się temu eksperymentowi i tylko dlatego nie żałuję tego całkowicie, że potwierdził on moje głębokie przekonanie, z którym kolejny raz w tej rubryce się dzielę, że nic nie zastąpi wyobraźni czytelnika w tworzeniu obrazów kreślonych ręką pisarza. Niespójność obrazów, bardzo przypadkowe pojawianie się na ekranie postaci, wątki pojawiające się jak za dotknięciem różdżki, ostatecznie można by to wszystko zrzucić na montażystę, może przy sklejaniu poślizgnął się na mydle albo był pod “wpływem... ”, ale dopełnieniem całości była muzyka.
Po prostu rzuciła mnie na kolana. Jeszcze tylko ona mogła uratować atmosferę baśniowości obrazów, ale tło było mało interesujące, a słuchając przyśpiewek Jaskra ( Zbigniew Zamachowski ) moja ręka sama wędrowała w poszukiwaniu zgniłych pomidorów -koszmar. Tak na marginesie , zacząłem się zastanawiać po kilku ostatnich filmach, czy oprócz Zamachowskiego i Żebrowskiego to my już nie mamy żadnych aktorów. To już bardziej mi się podobał smok, a Marek Walczewski - błędny rycerz pojawił się w pewnym momencie przy tym smoku “ni z gruszki ni z pietruszki”.
Scena spadającej Yennifer - w zamyśle reżysera pewnie pełna napięcia - była prawie że nudna.
Pewne treści były tak przekręcone, że nawet dla kogoś, kto nie miał pojęcia o fabule książkowej, raczej niezrozumiałe, np. w wiosce po zabiciu potwora ( a trzeba powiedzieć, że widźmin robił to za pieniądze - wiedżmin to taka szczególna profesja ) wójt powiedział ,że nie ma pieniędzy i mu nie zapłaci, a wiedźmin przechodzi nad tym błyskawicznie do porządku dziennego i nie ma sprawy. To tak jakbym komuś, kto zbudował mi garaż, powiedział - wiesz co, nie mam pieniędzy i ci nie zapłacę - a budowniczy - dobra , nie ma sprawy.
( Ja mam to szczęście, że wiem, iż w książce to wyglądało trochę inaczej - a jak ???? -

CHCECIE WIEDZIEĆ ? TO SOBIE PRZECZYTAJCIE !!)
Również znikanie wiedźmina i pojawianie się w innym miejscu było wymysłem filmowym i całkowitym zaprzeczeniem jego człowieczeństwa. I owszem, nie były to czasy spokojne, ale rzeź, jaką urządził wiedźmin w pewnym zajeździe, to było wyraźne zagranie pod komercyjną, kinową publiczkę.
Przeczytałem dość dużą część dorobku Sapkowskiego i jedynym plusem tego filmu to było to ,że w trakcie oglądania zmusił mnie do wytężonego wysiłku umysłowego, cały czas próbowałem kojarzyć oglądane “spoty” z rzeczywistą fabułą powieściową. Umęczyłem się niemiłosiernie.
Ale i to byłbym gotów “twórcom” tego filmu wybaczyć, gdyby nie to, że spłycono wątek dotyczący uczuć magnetyzujących parę bohaterów, Geralta i Yennifer ( tym, co nie znają treści wyjaśniam, że Geralt z Rivii to właśnie wiedźmin ). To co było pokazane w filmie, to wierzchołek góry lodowej ( choć trudno w przypadku uczuć tych postaci mówić o lodzie). Ostatni rzut na taśmę w tym temacie poczynił Robert Gawliński, śpiewając na zakończenie “Nie pokonasz miłości “ - nie były jednak te słowa poparte przekonująco wcześniejszymi obrazami.

Chcecie poczuć siłę uczuć - POCZYTAJCIE !!
(Tylko u nas - w bibliotece szkolnej - Andrzej Sapkowski i jego utwory).
No dobra, dość biadolenia, już i tak suchej nitki nie pozostawiłem na “Wiedźminie”.

Już niecierpliwie czekam na ekranizację “Władcy pierścieni“ Tolkiena. Obejrzawszy fragmenty reklamujące film i usłyszawszy niewielki kawałeczek ścieżki dźwiękowej, obiecuję sobie więcej wrażeń niż po polskiej produkcji, jaką był “Wiedźmin”
Ze “spapranymi wyobrażeniami“
i nadzieją na lepsze baśnie -

Maciej Dymarski

góra strony

GORĄCO POLECAM - 9


   Tak, już się doczekałem, jestem prawie na świeżo po obejrzeniu ekranizacji “Władcy pierścieni“ Tolkiena. Niewątpliwie przewagą tego filmu nad “Wiedźminem” są efekty specjalne, ale tutaj akurat trudno się dziwić, skoro na ekranizację trylogii przeznaczono 300 mln dolarów. Przeczytałem dużo recenzji i w większości są one pochlebne dla tej ekranizacji.
Dużym plusem jest na pewno w miarę spójna fabuła mimo pominięcia niektórych postaci. Piszę o ekranizacji “Władcy pierścieni” z dwóch powodów. Pierwszy jest oczywisty i wynika z idei prowadzenia przeze mnie tej rubryki - koniecznie przeczytajcie trylogię Tolkiena ( będziecie lepiej przygotowani do drugiej części filmu, która ma się ukazać pod koniec tego roku ) . A więc literatura ponad wszystko !!
I tutaj powtarzam jeszcze raz - tłumacz w literaturze obcej jest bardzo ważny, szczególnie w literaturze wyobraźni, w literaturze fantazji i poezji, a taką literaturą jest twórczość Tolkiena - polecam tłumaczenia Tolkiena w wykonaniu Marii Skibniewskiej. Ostatnio w naszych wydawnictwach pojawił się zwyczaj tłumaczenia książek jednego autora przez różnych tłumaczy ( nie wiem, czyżby chodziło o to, że nie jest ważne , który jest lepszym tłumaczem, tylko ważne , który taniej to wykona ?) Czytając kilka pozycji tego samego autora, wydaje się czasem, jakby to były książki zupełnie różnych pisarzy - trzymajmy się dobrych tłumaczy. A którzy to są ? To się słyszy, czytając nawet po cichu.
Z żalem stwierdzam ,że nie mamy Trylogii w bibliotece szkolnej. Jest “Hobbit ....” i “Silmarillion”.
Drugi powód to ogólne refleksje nad tworzeniem dzieła literackiego. Zawsze mnie to intrygowało, a dodatkowym impulsem było obejrzenie filmu dokumentalnego wydanego przez czasopismo “Fokus” na płycie CD o “Władcy pierścieni” i Tolkienie .

Jak powstaje dobra książka ?
Zachęcam wszystkich do przyjrzenia się bliżej biografiom swoich ulubionych autorów.

To, co zdarza im się w realnym świecie , często znajduje odbicie w światach przez nich stworzonych na kartach powieści. Tolkien w dzieciństwie mieszkał na wsi i sielski krajobraz, pełen zieleni to właśnie kraina hobbitów ( hole - dziura,jama i rabbit -królik ) mających swoje domostwa ukryte w ziemi. Zieleń (SHIRE) i jako kontrast pojawiająca się czerń (MORDOR). Czerń przemysłu i kopalń, która wdzierała się, zagrażając spokojowi wsi. Czerń przemysłu zgarniającego swoimi nienasyconymi łapami nawet dzieci, zmuszając je do katorżniczej pracy. Czerń I wojny światowej, którą autor spędził w okopach i tam właśnie w ołówku powstała część fabuły “Władcy pierścieni”.
Własne przeżycie, groza wojny, okropieństwa wyniszczającej walki z przerastającą czasem człowieka potęgą (czołg ) to inspiracja wielu scen w powieści, m.in. sceny walki w podziemnym królestwie Morii (troll jaskiniowy ). Tolkien pisał trylogię przez wiele lat i powieść dojrzewała wraz z nim. Będąc wykładowcą na Oxfordzie zgłębiał kulturę i historię średniowieczną. Szczególnie interesowała go kultura anglosaska. Zainspirowały go dwa eposy: jeden anglosaski - “Beowulf”, którego stał się wybitnym znawcą, i drugi fiński - “Kalevala”. Nauczył się języka fińskiego ,żeby czytać w oryginale o legendarnym przywódcy, który wykorzystując swoją magiczną moc, walczy, by poprawić los swojego ludu (być może pierwowzór Gandalfa).
Język fiński posłużył również swoją melodyką do stworzenia języka elfów, długowiecznej rasy, która powoli ustępuje przed ogromem Zła i przed ludźmi pragnącymi władzy na ziemi.

“Władca pierścieni“ na ekranie - mówiąc krótko - podobał mi się.
Dołączam go do moich dwóch ulubionych filmów “Piątego elementu” i “ Matrixa”. Interesujący jest początek filmu wprowadzający nas w fabułę.
Język elfów brzmi cudownie magicznie w ustach Liv Tylor. Scena na mostku. Jak dla mnie, to trochę zbyt komputerowo wygląda pole bitwy, gdy wkracza do akcji Sauron, jego ciosy i efekty tych ciosów przypominają pierwszą z brzegu grę na PC.
Podkład muzyczny bez zarzutu, dużo efektów stereo, chociaż jak zwykle byłem zawiedziony niemożnością wysłuchania ostatniej piosenki pojawiającej się wraz z napisami. Widzowie strasznie się spieszą do domów, nie korzystając z magii przeżywania filmu do ostatniej sekundy taśmy. Teraz czekam na drugą część - “Dwie wieże“.

Mordoru nie trzeba szukać w książkach, jest wokół nas.
Sauron z dnia na dzień jest coraz silniejszy.
Pokonać potężne moce Zła może każdy z nas, nikt nie jest zbyt słaby, choć pomoc przyjaciół zawsze się przyda.
Zacieśnijmy szeregi, zapalmy pochodnie swojej dobroci, żeby rozświetlić mrok, który nas zalewa.
Jesteście do tego zdolni - Wy - ludzie.

Ostatni z elfów - Maciej Dymarski

PS. Dopisek po czasie: Zakupiliśmy Trylogię Tolkiena -zapraszam do wypożyczania
góra strony

GORĄCO POLECAM - 10


   Był moment, że znalazłem się w przysłowiowej kropce. Jak tutaj polecać książki do przeczytania, kiedy ostatnio nic się samemu nie przeczytało. Owszem, czasopisma techniczne, naukowe, czasem tygodniki, czasem jakiś miesięcznik np. LO-zetka, ale już dawno żadnej książki. Zaczynałem już sobie rwać włosy z brody, gdy wtem pojawił się Dobry Duch i podsunął mi książkę Jonathana Carrolla.

I zaczęło się ! Poszło w kąt sprawdzanie kartkówek ( po co ja je w ogóle robiłem, teraz muszę sprawdzać - ta myśl towarzyszyła mi przy przewracaniu kartek książki, co ja mówię książki - książek.) Pisarstwo Carrolla trafiło bezbłędnie w moje czytelnicze gusty. Po prostu mnie zaczarowało.
Byliście kiedykolwiek zaczarowani ? Jeżeli nie - żałujcie ! Poczynając od powieści "Kraina Chichów", "Kości księżyca" , poprzez opowiadania "Czarny koktail", "Ale Karuzela", a kończąc na scenariuszach "Durne serce" i "Wojna Shoesa" połykałem te czarne literki do późnych godzin nocnych. Gdy kończyłem, głód był jeszcze większy więc rzucałem się na poszukiwanie kolejnych pozycji i tak mi zostało do dzisiaj.
To jest właśnie magia książki. Nie każdy autor może być czarodziejem przyciągającym uwagę czytelnika - Jonathan Carroll jest.
Kontynuuję pisanie tego artykułu po około dwóch tygodniach i mogę dorzucić do wymienionych wyżej tytułów następne , które już mam za sobą : powieści tworzące trylogię "Crane's View" ( "Całując ul", Zaślubiny patyków" , "Drewniane morze" ) , kolejny zbiór opowiadań "Upiorna dłoń" zawierający 18 opowiadań , a każde z nich to perełka pisarstwa Carrolla , następne powieści, w kolejności jak je czytałem, to: "Na pastwę aniołów" , "Poza ciszą", "Głos naszego cienia", opowiadania "Cylinder Heidelberga".
Najbardziej cieszy mnie to, że jeszcze pozostało mi trochę do przeczytania : "Dziecko na niebie", "Muzeum psów", "Śpiąc w płomieniu". A co będę robił , gdy przeczytam już wszystkie ? Zasmucę się i zacznę czytać drugi raz. Może przesadzam z tym swoim zachwytem, może nie wszystkim przypadnie taki rodzaj prozy do gustu, ale jeżeli dzięki temu artykułowi ktoś weźmie do ręki książkę Carrolla i ona go pochłonie, to warto było poświęcić ten mój czas na stukanie w klawiaturę.
Sam Jonathan Carroll mówi, że największą dla niego satysfakcją i radością byłoby zobaczyć w jakimś kraju osobę jadąca tramwajem i czytającą jego książkę z takim zainteresowaniem, że zapomina wysiąść na swoim przystanku.
Jak zwykle gdy zainteresuje mnie pisarstwo jakiegoś autora sięgnąłem do jego biografii. Własne przeżycia pisarzy bardzo często są osnową fabuły ich książek. Polecam czytanie biografii.

Już w pierwszej powieści ( "Kraina Chichów" ) znalazły się typowe dla późniejszych dokonań elementy i niejako znak rozpoznawczy pisarza: psy, wieczne pióra, cienka granica między jawą i snem, magia zaskakująca nas w codziennym życiu i wspaniale zbudowane psychologicznie postacie. Carroll obserwuje uważnie ludzi z którymi się styka, ich zachowanie, gesty. Wykorzystuje to później w swoich powieściach. Bohaterowie są dla Carrolla ważniejsi od fabuły. Najpierw tworzy postacie z całym ich wnętrzem i bogactwem doznań, a potem buduje wokół określone zdarzenia. Czytając ma się wrażenie, że nie są oni dla nas jakimiś wyimaginowanymi, obcymi istotami, ale osobami z krwi i kości. Momentami przypominają naszych sąsiadów, znajomych, czasami wypowiedzą słowa, które wcześniej nam samym zrodziły się w głowie. To dlatego są nam tak bliscy, bo stanowią część nas samych i naszego najbliższego otoczenia. Pomimo tego, że często spotykają ich sytuacje jakie nam się nigdy nie przydarzą, to w pełni ich akceptujemy, bo po cichu marzymy właśnie o takich cudach w codzienności. Dla Carrolla wszystkich jego czytelników łączy jedno: otwartość na cud.
Do swoich książkowych bohaterów bardzo się przyzwyczaja. Tak dalece, że czasem postacie drugoplanowe w jednej powieści, w następnej stają się głównymi. Prawie we wszystkich jego utworach pojawiają się też zwierzęta, a zwłaszcza psy. Sam Carroll miał ich w ciągu życia bardzo dużo, w tym kilka bulterierów. Nie będę opisywał fabuły książek, sami musicie je przeczytać.
Na koniec, zanim mi się skończy rubryka, dwie z wielu interesujących myśli Jonathana Carrolla:
Najgorszą rzeczą jest być niedobrym dla tych, których się kocha, bo są z nami tak krótko, a my ciągle nie dostrzegamy tego co dobre, tylko to co złe.

Często w jego książkach pojawia się śmierć i o niej rozmyślania :
Im bardziej się nudzimy, tym więcej myślimy o śmierci. Śmierć nie jest ważna tak długo, jak długo życie jest interesujące.


Maciej Dymarski
zaczarowany przez Carrolla

góra strony

GORĄCO POLECAM - 11


Być może są wśród czytających w tej chwili tę rubrykę tacy, którzy nie mieli w ręku mojego poprzedniego artykułu. Im właśnie poświęcam ten fragment. Jonathan Carroll - to autor , którego polecałem i stale jestem pod wrażeniem jego pisarstwa. Szukajcie jego książek , a jest tych tytułów sporo, jeżeli ktoś zasmakuje w jego twórczości odkryje w otaczającym nas świecie nowe światy. HOWGH !!

Dzisiaj dwa słowa o autorze, o którym krytycy piszą, że jego symboliczny język przemawia nie do rozumu, lecz do serca . Paulo Coelho, bo o nim mowa, to pisarz brazylijski, którego książka "Alchemik" wydana w 1988 roku (w Polsce w 1995 ) stała się światowym bestsellerem ( zapraszam do biblioteki szkolnej - została ostatnio zakupiona ). Paulo Coelho wychowany w katolickiej rodzinie, uczeń jezuickiej szkoły - w poszukiwaniu swojej drogi duchowej poznał w młodości inne religie, sekty, tajemnicze ugrupowania. Przełomem w jego życiu była odbyta w 1986 pielgrzymka do słynnego hiszpańskiego sanktuarium Santiago de Compostella. Jak wspominał po latach :
"Mistyka tego miejsca wywołała we mnie taki wstrząs, że musiałem to opisać."
. Świadectwem tego przeżycia była opublikowana w 1987 roku książka "Pielgrzymka".
Na naszym rynku księgarskim są dostępne oprócz "Alchemika" następujące tytuły : "Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..." (1994), "Piąta góra" (1997), "Podręcznik wojownika światła" (1997), "Weronika postanawia umrzeć " (1998). Paulo Coelho wydał jeszcze powieści : "Brida" (1990), "Walkirie" (1992), "Maktub" (1994) , ale nie znalazłem ich w ofercie naszych wydawnictw. Być może niebawem ukaże się dalsza część wydarzeń z życia Weroniki. Nie będę się silił na opisywanie treści poszczególnych pozycji autorstwa Paula Coelho , książkę każdy musi przeczytać sam, ale poczęstuję Was kilkoma fragmentami, myślami, zawartymi w tych pozycjach, żeby zainteresować Was treścią i zachęcić do przeczytania. Innymi słowy - GORĄCO POLECAM - czytajcie Paula Coelho.

On sam w jednym z wywiadów mówi:
"Z moimi czytelnikami dzielę się jedynie doświadczeniem. Nie próbuję tłumaczyć im wszechświata. Nie wiem, co oznaczają znaki, omeny. Nie udzielam nauk. Jestem po prostu dobrym kompanem, ale na pewno nie mistrzem. Jestem starszym bratem, nie guru".

Coelho zachęca nas do spojrzenia na siebie, do spojrzenia wgłąb siebie, do zmian w swoim życiu. W jednej ze swoich książek proponuje tzw. ćwiczenie Innego - Inny jest tym, którym nauczono mnie być, ale to wcale nie ja. A teraz jestem tym, kim może być każdy z nas, jeśli słucha swego serca. Człowiekiem, którego zachwyca tajemnica życia, który dostrzega cuda i czerpie radość z tego, co robi.
Poczujcie tę atmosferę , którą ...

" ... Jeżeli szanujesz dzień dzisiejszy, możesz uczynić go lepszym. A kiedy ulepszysz teraźniejszość , wszystko to, co nastąpi po niej, również stanie się lepsze. ..."

" ... Bywa czasem, że ogarnia nas bezgraniczne uczucie smutku, którego nie potrafimy opanować. Spostrzegamy, że magiczna chwila tego dnia dawno już minęła, a my jej wcale nie wykorzystaliśmy. A wtedy życie jakby ukrywa przed nami cały swój kunszt , urok. Powinniśmy zawsze słuchać małego dziecka, którym niegdyś byliśmy - i które wciąż jeszcze w sobie nosimy. Ono dobrze wie, co to są magiczne chwile. I choć często udaje nam się zagłuszyć jego płacz, to jednak nigdy nie zdołamy stłumić jego głosu... Jeśli nie narodzimy się na nowo, jeśli nie uda nam się spojrzeć na nasze życie raz jeszcze, z dziecinną prostotą i entuzjazmem - to gubimy sens życia. ..."

" ... Kiedy widzimy ciągle tych samych ludzi, stają się oni w końcu częścią naszego życia. A skoro są już częścią naszego życia, to chcą je zmieniać. Jeśli nie stajemy się tacy, jak tego oczekiwali, są niezadowoleni. Ponieważ ludziom wydaje się, że wiedzą dokładnie, jak powinno wyglądać nasze życie. Natomiast nikt nie wie, w jaki sposób powinien przeżyć własne życie. ... "

" ... Kimkolwiek jesteś, cokolwiek robisz, jeśli naprawdę z całych sił czegoś pragniesz, znaczy to, że pragnienie owo zrodziło się w Duszy Wszechświata. I spełnienie tego pragnienia, to twoja misja na Ziemi. ..."


Jeżeli szukacie czegoś do poczytania na wakacje, chcecie oderwać się od rzeczywistości, a jednocześnie przeżyć coś nieopisywalnego, polecam dwóch pisarzy na "C" - Carroll i Coelho.

"Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha.
Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał "

Przyjemnej lektury !!
Maciej Dymarski

góra strony

GORĄCO POLECAM - 12
Kiedyś Aldous Huxley powiedział :
"Kto umie czytać
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."

  Umiemy czytać. O tej umiejętności świadczy choćby to, że dzięki temu artykułowi możemy nawiązać kontakt. Umiemy czytać. Ale czy pchamy się do książek i trzęsącymi się z podniecenia rękoma przewracamy kartki by poznawać intrygujące światy, odkrywać nieprzeczuwane możliwości ? Niestety nie ! Wolimy siedzieć w fotelu z "czipsami" przed sobą i chłonąć kolorową papkę spływającą z ekranu do naszego wnętrza. Przyjmujemy beznamiętnie ten chłam, który wciskają nam z wykorzystaniem dziesiątek kanałów. Cywilizowany świat przeżywa falę wtórnego analfabetyzmu. Niby znamy litery, ale często nie rozumiemy tekstu, często brakuje nam wyobraźni, żeby go zrozumieć. Czytanie rozwija wyobraźnię. Zróbmy coś ! Tu i teraz ! Czytajmy !!!! W wielu poprzednich artykułach namawiałem Was do czytania powieści popularnych i znanych pisarzy. Czy ktoś po nie sięgnął ? Jeżeli tak, to chwała mu za to. Wstąpił w szeregi wojowników światła. Dzisiaj coś dla tych, którzy wymiękają przy dłuższym niż kilka linijek tekście. Tak, można coś dobrego przeczytać nie nadwyrężając swojej umiejętności czytania. I nie chodzi mi wcale o nagłówki w gazetach. Cóż więc może być tym interesującym, krótkim tekstem ? Oczywiście - fraszka . W tym momencie dochodzimy do sedna sprawy dzisiejszego artykułu czyli do Jana Sztaudyngera - mistrza krótkiej formy. Jest we fraszce jednak pewna trudność - przeczytać jest ją łatwo, bo jest krótka, ale czasem aby ją dobrze zrozumieć potrzebna jest większa doza wyobraźni niż przy czytaniu niektórych powieści. Wracamy więc do punktu wyjścia, jeszcze raz apeluję - rozwijajmy swoją wyobraźnię poprzez czytanie. I nie musi to być koniecznie Proust czy inny "wielotomowiec" można sięgnąć właśnie po tomik fraszek pod tytułem "Piórka" i na nim przećwiczyć swoje umiejętności czytania ze zrozumieniem.

Fraszki są takimi utworami, których nie da się czytać w nadmiarze.

Sam Sztaudynger powiedział w jednej z nich :
 ***
Miły czytelniku, upraszam Cię wielce,
Nie pij fraszek haustem - sącz je po kropelce.
Nie stara się również Sztaudynger przeceniać wartości swoich utworów :
 NA WAGĘ ZŁOTA
Na wagę złota nie ceń moich fraszek
Ale na piórka, które roni ptaszek.
Czasem fraszki poruszają bardzo poważne tematy :
 WZAJEMNOŚĆ
My zabijamy czas
A on zabija nas.
Czasem każą oderwać nam się od rzeczywistości:
 POCHWAŁA MARZYCIELI
Dawno świat by diabli wzięli
Gdyby brakło marzycieli
 ZAUFAJ
Zaufaj bańce z mydła,

Na chwilę da ci skrzydła.
Czasem w tej najkrótszej formie podaje nam fraszka mądrości życiowe :
 PIEKŁO
Piekło na człowieka
W jego sercu czeka
 PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie
Ale lepiej się łudzić przy dobrym obiedzie.
 MIŁOŚĆ
Wdzięczność bez granic

Za wszystko i za nic.
Ale równie często jest frywolna :
 DZIEJE MIŁOŚCI
On gotyk, ona barok
Renesans zjawi się za rok.

Gorąco polecam - Maciej Dymarski

    góra strony

GORĄCO POLECAM - 13


Zapraszam dzisiaj do wyjątkowej lektury, zostawmy z boku prozę, zajmijmy się poezją. W przedostatnim numerze rozmawialiśmy o fraszkach , o wierszach, o ich autorze, który stał się naszym patronem. Jak przystało na społeczność znajdującą się pod takimi skrzydłami znajdowali się w niej i znajdują twórcy. W listopadzie udało mi się zorganizować spotkanie z niektórymi z nich - „Jesienne spotkanie z poezją”. Przy pełzającym świetle świec i rozrzewniających dźwiękach skrzypiec czytali w Klubie Młodzieżowym swoje wiersze młodzi poeci. W tym gronie znalazły się nasze absolwentki oraz nasi obecni uczniowie.Żadne słowa nie są w stanie oddać nastroju tego wieczoru, ale chciałbym, aby łamy tego numeru gazetki szkolnej stały się do niego pomostem. Drukujemy niektóre z wierszy - sięgnijcie do nich w zimowe wieczory, nasiąkajcie poezją. Może niebawem sami spróbujecie - wielu z Was już to robi, jak powiedział Rafał rozpoczynając wieczór -„ ... gdyż każdy wierszem własne przeżycia stwierdza.”

Maciej Dymarski


PS. Specjalne podziękowania dla Pauliny, która znalazła czas, by zaczarować nas dźwiękami „spod smyka”.


góra strony

A teraz poezja z naszego spotkania:

  # Joanna Tymoczko   # Rafał Sroka   # Katarzyna Warawko   # Sylwia Grodzka   # Matylda Konecka   # Agnieszka Korolak
góra strony
Joanna Tymoczko

***
Życie zaczyna się
płaczem
zaistnienia
przeplata się
łzami
trwania
i kończy się
płaczem
w czas
umierania.
***
Nakleiłam znaczek na serce
wysłałam je
na tamten
świat.
***
Złap Pana Boga za nogi
a i to Ci nie pomoże
być szczęśliwym.
CZAS
Widziałam strach
miał wielkie oczy,
trząsł się jak liść,
widziałam łzę
roztrzaskaną o stół,
widziałam serce
rozdarte wpół
lecz nie widziałam
Ciebie,
który byłeś przyczyną
bo gdy przyszedłeś
ten lęk już zginął
strach zamknął oczy
łza wyschła
a serce się zrosło
Poszedłeś !
Mój czas minął.
***
Kiedy pogrążam się we śnie
widzę łzę
albo krople rosy
na płatkach kwiatów
albo szare niebo
Patrzę w sennik
i co widzę ?
Też smutek.
***
Rzucam słowa byle gdzie
rozpalam ogień
w moim sercu
spalam me brudne
myśli
wylewam słone
łzy
zrywam zakazane
marzenia
nic mnie nie obchodzi
ochrona środowiska.
***
Moje życie
nie jest moje
pożyczyłam je
na chwilę
od Pana Boga
jutro mija termin
zwrotu !
***
Rzucam słowa byle gdzie
rozpalam ogień
w moim sercu
spalam me brudne
myśli
wylewam słone
łzy
zrywam zakazane
marzenia
nic mnie nie obchodzi
ochrona środowiska ***
Moje życie
nie jest moje
pożyczyłam je
na chwilę
od Pana Boga
jutro mija termin
zwrotu !
***
Rzucam słowa byle gdzie
rozpalam ogień
w moim sercu
spalam me brudne
myśli
wylewam słone
łzy
zrywam zakazane
marzenia
nic mnie nie obchodzi
ochrona środowiska.
***
Płacimy za nasze błędy
cenę wyższą
od naszych możliwości
Rachunek nas zaskakuje
Nie możemy wziąć kredytu
Raty nie wchodzą w rachubę
Pozostaje nam tylko
powoli
w cierpieniu
ze łzami w oczach
płacić
do końca życia
procentujący dług.
***
Stoi butelka
coś w niej pływa
to żale
gorycz
i niespełniona miłość
z kamieniem u szyi
które utopił
jakiś ktoś
***
Czas leczy rany
Czas łagodzi ból
Czas wymazuje wspomnienia
Czas mija
oddalając nas od siebie
Czas jest dziś
moim wrogiem.
***
Deszcz
kropelkami spływa
po
zamarzniętych
skamieniałych
zapomnianych
pomnikach
umarłych
pod których płytami
tętni
samotność.
***
Życie śmierdzący, rozchlapany but
im dłużej idziesz
tym bardziej gniecie
zostawia odciski
rani.
Jednak nie można go wyrzucić
jak parę starych trampek
Życie to nieustanne chodzenie
w tym śmierdzącym bucie
***
Żebrzę aby dorobić
proszę o datek
na chorą córkę
siedzę z kartonami
na których jest życie
wszyscy jesteśmy -żebrakami
lecz unosimy się honorem
udając normalnych. ***
Moje życie
jest jak kostka Rubika
której nie potrafię ułożyć
z każdym ruchem mam nadzieję
że może tym razem się uda
i niestety
za każdym razem coś nie pasuje ***
Zegar wybił
moje życie
a po godzinie
nie dał mi
szans
na dalsze istnienie
zegar
wybił
moją śmierć ***
Przyszedłeś jak sen
znienacka
oczarowałeś moją duszę
rozbudziłeś zmysły
uwolniłeś nadzieję.
Odszedłeś jak sen
bezszelestnie
zabrałeś duszę i zmysły
zapomniałeś tylko
- zabrać nadzieję.
góra strony   poezja -wybór autora
Rafał Sroka

TYLKO CZŁOWIEKIEM JESTEM
Ogarnięty jestem obojętności mocą
Wcale nie ochoczą
Nie mogę z tym przerwać
I żebym nie chciał z tym zerwać
Jestem potwornie nieszczęśliwy
Goryczy płacz mam żarliwy
Słyszę coś o uśmiechu
Przez smutek nie ma przecieku
Nie mam gdzie uciec
Byłbym kotem, umiałbym mruczeć
A jam jest człowiek
Przede mną krwawa łza z powiek.
PRAWDA ŚWIATŁA
Świat cały jasny powinien być
Za szarością się nie kryć
Wszystkiemu Ona winna
Prawda staje się inna
Najlepsze światło nie robi cieni
Ostre rysy sobie ceni
Przed nim nic się nie skryje
Każde oszustwo przeszyje
Gdybyśmy światłem byli okryci
Każdy szczerością się zasyci
Twarze byłyby ładniejsze
Czyny ludzkie pewniejsze
CENA MIŁOŚCI
Gdybym dostawał za każdą
myśl o ukochanej
grosz z zerem
byłbym miliarderem
MOJA DROGA
Ciągle wracając
Tą samą drogą
Niepewnie stojąc
Po drugiej stronie nogą
Świecie jawy i snu
Marzeń i rzeczywistości
Pośród nijakiego stanu
Nie pragnę litości
Patrząc sam jak życie płynie
Przez palce roztworzone
Czując jak los ginie
Serce i umysł bytem zranione
Z głęboką wielką nadzieją
Że rany się blizna zaleją
JA I MOJE MYŚLI
Nie wszystko po mej myśli się składa
Miłość, życie a gdzieś zdrada
Chore układy tego świata
Uciekające nic nie znaczące lata
Mając wehikuł czasu, przygnębiam się
Wiedząc, że nie mam gdzie się cofnąć
Ze złością na mą karmę, zrywam się
Jakby jakaś wiedźma chciała mnie zakląć
Zaklęty płaczem, robię błędne koło
Nie ma nic co dałoby radość
Nie pamiętam kiedy było mi wesoło
Skąd ta ze smutkiem zażyłość
POWRÓT
Wreszcie wraca do mnie
O złym nie wspomnę
Uczucia, snucia, przeczucia
Zgniliznę serce wyrzuca
Czuję powietrze całą piersią
Życie dla mnie rzeczą pierwszą
Nie istnieje już depresja
Ruchu każdego presja
Jestem tu, nigdzie indziej
O przygnębieniu myślę rzadziej
Cieszy słońce, księżyc, gwiazdy
Szczęśliwy jestem nawet w dzień twardy
GWIAZD OBSERWATOR
Noc skrywa tajemnice
Noc nie ma tajemnic
Ukrywa wszelkie lica
Wszędzie wielkie nic
Znika ostrość, tylko cienie
Czasem naprzód coś mknie
To znów znika w ciemnej wodzie
Miliona świateł ogrodzie
Gdzieś lęki, ciche jęki
W złotych liściach, złote żary
Gdzieś na ziemi się skrywały
Wokół spokój.
GŁOŚNA CISZA
Mówię do siebie
Nie czuję tego
Myślałem nie kocham Ciebie
Jednak nie zapomniałem serca Twego
Pada na mnie deszcz
Ale, to nie istnieje
Mówię sobie - wrzeszcz
I znowu mnie to grzeje
Nasuwa się myśl - dlaczego ?
Może przez nieprzyzwoitość
Uszy nie słyszą krzyku niemego
Dusza woła - litość
Jasność mi zmętniała
Ciemność straciła mrok
Miara się przebrała
Robiąc raz do przodu, raz do tyłu krok
NATCHNIENIE
Chęć stworzenia wspaniałego
Jest silniejsza od ducha mego
Coś co by mnie ruszyło
I na zawsze w sercu utkwiło
Umysł przelewa setki pomysłów
Na sekundę aż brak mi słów
Nie jestem w stanie opanować
Wierszem zmysły całować
Kiedy opadnie euforia
Nowa jest już historia
Nie mam nawet czasu
By poskładać myśli z chaosu
Wena do muru przypiera
I po chwili oddech zabiera
W końcu rozpiera duma
Znowu w otchłani zaduma
WSPOMNIENIE O NIMFIE NA M.
Jest jedna osoba
O której nie zapomnę
Nie odbierze Jej mi nawet żałoba
Ciało i twarz wymowne
I chociaż wzgardzi nie raz mną
Nie wtuli się nigdy już w mą pierś
Moje usta i oczy nie zapomną
Przez Nią ze złości zdołałem
Z siebie wyleźć
Ale Ona była pierwsza
Kiedyś na pewno najlepsza
Nie liczą się inne kobiety
Jej dusza i moja niestety
Nie mogą znaleźć wspólnego języka
A mnie tylko przenika
Jak człowiek potrafi się zmienić
Tych dawnych, wspaniałych słów
Do końca dni nie wymienić
LABIRYNT NA M.
Człowiek ślepy
Gdy miłości brak
Gdzie podążać ma ?
Może jakiś znak ?
Czasem przy nas jest
Lecz nie taka ma być
Oszukuje
Nie można na nią liczyć
Czy warto, żeby serce
Było dla Niej
O przyszłości z Nią marzyło
Może o to w tym chodzi
Właśnie wtedy gdy umysł zawodzi
Kiedyś będzie lepiej
Złączą się dusze moja i Jej.
góra strony   poezja -wybór autora
Katarzyna Warawko

***
Znalazłam życie !
Gdzie?
Na śmietniku !
Samotne
pozostawione losowi
skopane przez rzeczywistość
oplute przez chamstwo
ograbione przez chciwość
oszukane przez miłość
wygłodzone nic nie mówiło
biernie czekało na koniec
czego?!
Tego co kiedyś nazwano
życiem niegodnym życia
***
Dookoła mrok
strach
ogarnia serce
pragnące miłości
wiara
opuszcza duszę
pragnącą ukojenia
nadzieja
odpływa w dal
na statku nicości
Twoja dłoń
w niej światło
małe, niepozorne,
kruche jak chwila szczęścia
ma moc
powrotu do życia
***
Dali mi życie
nieplanowane
moje własne
strach
jak to możliwe
że ja to ja
z was obojga
tak zupełnie
wam obca.
***
W mej duszy na złocistych liściach
jesień gra
melodię spokoju
barwami życia
maluje pejzaże szczęścia
pod nogami
tysiące myśli
porzuconych przez drzewa
kolorowa pani
śpiewa dla mnie
symfonię wiary i nadziei
na przyjście wiosny.
JEMU
Całą moją duszą
oddaję mu siebie
na łożu
za złocistych liści
zerwanych z sukni jesieni
bez strachu
obnażam się
do różowości mego ciała
jego dłonie
odkrywają mnie
odgradzają
od wszelkich obaw
***
Chłód wieczoru
przenika serce
drzewa gubią liście
jak ludzie marzenia
szarość dnia
szarość życia
stoję sama
dookoła nicość.
***
Czasami przychodzi nagle
nie pozostawia wyboru
pozostawia pustkę
i żal
nie padło do widzenia
czasami męczy długo
jak ostatni oprawca
zadaje wymyślne cierpienia
sprawia
że błagamy ją
o przyjście
zawsze zostajemy sami
czekając z utęsknieniem
aby razem
spotkać się
po drugiej stronie
życia.
***
U nasady schodów
naszego życia
przyciągasz mnie
podajesz mi rękę wieczności
odgadujesz myśli
gasisz pragnienia
rozumiesz bolączki
moje
twoje
duszy
tego co odeszło
i tworzy nas.
***
Było coś
kolorowego
świeżego
napełniającego radością
budowało
mosty
nad
przepaściami życia
teraz została
pustka
Było coś ...
***
Iskra
zajęło się
drewno życia
wybuchł wieczny płomień
zostały zgliszcza
tego co było życiem
***
U twych stóp
na parterze
z gwieździstego nieba
złożyłam moją niewinność
przyozdobioną
owocami
z zakazanego drzewa
skosztuj jej!
***
Wiosną
umarł
ogród
skrzynia
przyjęła sen
nasion
nocą
próbują obudzić wspomnienia
ja
uciekam
obojętność
zabija.
góra strony   poezja -wybór autora
Sylwia Grodzka

***
Między nami , zauważyliśmy to sami
Nie jest już tak, jak było na początku
Prawie codziennie zalewam się łzami
A Ty zadręczasz się wciąż pytaniami
Zastanówmy się więc
Czy to ma sens
Byśmy byli dalej razem
Bo może stać się tak, że nic nie wyjdzie nam
Z naszych wspólnych marzeń.
STRACH
Kończy się dzień, Ty wtedy mówisz
Dobranoc kochanie !
Ogarnia mnie strach i wydaje mi się
że to na pożegnanie
Że nigdy już nie zobaczę Cię, odchodzisz
gdzieś daleko
A mi pozostaje wsłuchiwać się tylko
w głuche echo
Kiedy pomyślę, że mogłabym stracić Cię
serce mi pęka
Bo dobrze wiem jaka czeka mnie wtedy męka
***
Raz jest z nami dobrze,
czasem bywa źle.
Co z nami się stanie
Bóg jedyny wie !
Ciężkie były chwile,
a nawet miesiące
Ale w końcu i nad nami
Zaświeciło słońce
Teraz powinno być dobrze
Co złe daleko za nami
Bo musimy pamiętać, że nie wolno
Żyć wspomnieniami
Nie wolno nam wracać do okrutnej
przeszłości
Bo tym samym można zaszkodzić
miłości.
OBAWA
Zgubiłam się w tym wszystkim
Nie wiem już sama czego chcę
Jesteś człowiekiem mi bardzo bliskim
lecz boję się, że stracę Cię
KŁAMSTWO
Okłamałeś mnie! Nie chciałeś dla mnie
źle
Ale czy wiesz, że tym samym zraniłeś mnie
już nie wierzę Ci w żadne słowo twe,
A kiedy powiesz tak, ja odpowiem nie.
KSIĄŻKA
Książę kupił w księgarni
Księżniczce książeczkę
By na dobranoc przeczytać jej bajeczkę
Księżniczka bardzo się uradowała
Kiedy książeczkę od księcia dostała
Przeczytał jej książę
Króciutką bajeczkę
A księżniczka krzyknęła:
Chcę jeszcze, chcę jeszcze !
Tym samym powstało następne przysłowie:
"Kto czytać zaczyna
to przestać nie może"
***
Tragedia w domu Iksińskich się stała,
Żona do męża się nie odzywała
Mąż nie odzywał się więc do żony
Bo był na nią też obrażony
Afera w końcu się skończyła cała
Gdy żona z mężem w łóżku smacznie spała
***
Nie mogę dłużej chodzić tą samą drogą
Ci sami ludzie, te same twarze
Oni mi nie pomogą.
Dlaczego w życiu ciężko jest tak
Że dzisiaj jesteś, a jutro już Ciebie brak.
***
Chcę jak róża, czerwony kwiat
Mieć też tak ostre kolce
Patrzeć z daleka na ten świat
I rosnąć gdzieś na łące.
góra strony   poezja -wybór autora
Matylda Konecka

LAMPA
Lampa na stole
przestaje płonąć
okno błyszczy ulica
nie śpi słyszysz oddech
powietrza parujące ciepło
dotyka skóry krzyczy w oddali
pijana noc pędzi autobus
nikt cię nie woła
krew jak popiół
miłość jak nienawiść.
ZACHÓD SŁOŃCA
Zajdzie słońce
zaleje krwią
wodę powietrze ziemię
**************
Czarny młot
bije w czarną ziemię
czarny dół
zalany czarną wodą
czarna przestrzeń
na krawędzi czarnego nieba
to kościotrup białej sztuki
kroczy przeze mnie
gdzieś tam
w czarny świat ...
MIŁOŚĆ
Kłujesz mnie jak
osa
Nic więcej
CIEŃ
Mój brat nie jest podobny do mnie
JA - bardziej porywcza
umiem lepiej udawać
i dłużej paplać bez sensu
Mojemu bratu wiele rzeczy
przypomina mielonkę z puszki
a ja ufam mu zawsze
i nie wiem czemu
"8"
Przecież możemy
uciec z tego świata
pewnie i tak nas wcale nie ma
no bo skąd wiadomo
że się istnieje
skoro
nikt człowieka nie dotyka.
KAŚKA
Zalepiasz ściany
swoimi problemami
i gapisz się na nie
bez sensu
kiedy w końcu zrozumiesz
że zalepiłaś nawet okna
i drzwi ? ...
MORZE
Pogrążony w morzu
zachłysnąłeś się falą
zalewającą Ci usta
to się musiało tak skończyć
zbyt głośno wołałeś o pomoc
(dla R.)
**************
Nie można się ciągle cieszyć jak dziecko
więc podchodząc do mnie po
kolejne słowo czy pocałunki
musisz mieć pełną świadomość
tego że cię w końcu zabiję
że jestem twoją powolną morderczynią
która będzie ciebie zabijała
przez te wszystkie dni
czy lata kiedy będziemy razem
mówię ci to wszystko gdyż jest
jeszcze przed nami
furtka niewypowiedzianych słów
przez którą w każdej chwili
któreś z nas może się wycofać.
góra strony   poezja -wybór autora
Agnieszka Korolak

PIERWSZE RZECZY MOJEGO ŻYCIA
Pierwsze kroki , niezrozumiałe słowa,
rodzące się myśli.
Pierwszy prawdziwy ból, chwila samotności,
przyjaźń, która miała być wieczna.
Pierwszy Ty - moja wielka miłość,
dla której byłam gotowa spalić się
w najświętszym ogniu.
Pierwsza rana w moim niewinnym sercu.
Pytasz, kto był jej sprawcą ?
Moja głupia miłość.
I to życie, jednak nie pierwsze...
MAŁŻEŃSTWO Z ROZSĄDKU
Wyszłam za niego,
bo miał ogród pełen kwiatów.
Wyszłam za niego ,
bo me życie zamienił na chwilę w szczęście.
Wyszłam za niego ,
nie pytając nikogo o zgodę.
Wyszłam za niego ,
w zamian otrzymując ...
rozwód.
PRZESZŁOŚĆ
Pożółkły kwiaty w wazonie,
zestarzał się maleńki portrecik
stojący na komodzie
Zszarzałe fotografie są już stare
Jak miniony czas, ból i radość.
Gdzieś na strychu leżą bibeloty,
dumne , przepiękne kapelusze
Suknie haftowane kaszą pereł
ze swoim, szesnastowiecznym wdziękiem
cierpliwie czekają na kolejny dzień.
W kącie przeszłości
długowłosa pani Samotność
rozciera na dłoni wonne olejki
Powietrze przepełnione jest aromatem
Fiołków, siana i wanilii ...
NAKAZAŁ MI ...
Nakazał mi żyć -
żyłam
jesiennym, późnym czasem pełnym kolorowych liści.
Nakazał mi kochać -
kochałam szalejące kwiaty kasztanów
i Jego dziwną nieobecność
nazywaną Bogiem.
Nakazał zmyć ze mnie życie -
posłużył się śmiercią.
Nowy czas...
Nowe cierpienie...
Tylko na sarkofagu
pozostały kwiaty przyjaciół,
słowa pożegnania
i nadzieja.
Nadzieja na kolejne ludzkie
zmartwychwstanie
KONIEC ŚWIATA I MNIE
Nawet kiedy świat dobiegał końca
on nie przeprosił za wszystko co się stało
Nie tłumaczył się - wymyśliliśmy oboje, że
tak będzie lepiej.
I nikt nie powiedział:
- Dzielnie się trzymałaś !
A rana w moim sercu ciągle bolała ...
Idąc dalej samotną drogą
gubię się i zarzucam sobie, że tak
naprawdę, to nigdy mnie nie było.
TWOJA ŚMIERĆ I GŁUPI TESTAMENT
W mrocznych zakamarkach mej pamięci
pozostał ostatni list, filiżanka po czarnej kawie
i świeżo zużyty przez ciebie
zapach francuskich perfum.
Pamiętam, jak siedziałeś obok mnie
z papierosem w dłoni
i szeptałeś mi do ucha:
"Nie całuj mnie nigdy więcej,
nie chcę żebyś umarła..."
A potem zabrałeś ze sobą tamten dzień
i zniknąłeś - tak zwyczajnie
W naszej komodzie odnalazłam tylko
testament, a w nim słowa:
"Kochanie, wszystko pozostawiam tobie -
list, kawę, perfumy i ...
życie, które mnie zabiło.
MIEJSCE PAJĄKA W PRZEMOCY
Kochał, ale nie miłością
Patrzył, jak perłowe łzy
okalały twarz jego żony.
Słuchał jak szlocha w kącie ich domu
tak beznadziejnie cicho, szeptem...
Tylko pająk na srebrnej nici krzyku
trzymał się kurczowo.
On nie czuł bólu, kochał ten dom i białe ściany,
męża i żonę
MIŁOŚCIĄ !
Naprawdę !
********
Moja miłość do niego jest
jak pusta butelka.
po wytrawnym winie.
Jest idiotką
proszącą o odrobinę powietrza
Wiesz, niedawno ją udusiłam
*****
Już mnie możesz pocałować
Spłonął świat,
nie ma miast,
pospadały planety.
Słońce opuściło niebo.
Istniejemy tylko my - zamieszkali na jednej
z gwiazd.

       góra strony   poezja -wybór autora


GORĄCO POLECAM - 14

  Z uporem maniaka właściwym fanowi, a może fanu , albo zostawmy angielskie naleciałości z boku, z uporem maniaka właściwym wielbicielowi określonej prozy, w rubryce tej lansuję Jonathana Carolla.
On, jego książki i wielkie rzesze czytelników pławiących się w ich lekturze dają mi poczucie, że nie jestem jedynym "popieprzonym kurczakiem", który spogląda na świat nie tylko z perspektywy lodówki, telewizora i wc. Wspominam jeszcze raz o Jonathanie Carollu, bo jest po temu dodatkowa okazja, właśnie ukazała się w księgarniach jego najnowsza powieść "Białe jabłka". Świat realny przesycony metafizyką i uczuciami, które przełamują wszelkie bariery, bariery między życiem , śmiercią i czyśćcem. Nowe ciekawe spojrzenie autora na kolej czekających nas w życiu zdarzeń, interesująca z zaskakującymi zwrotami akcja i tak charakterystyczne dla pisarza kreślenie postaci, to właśnie to, co Cię spotka w "Białych jabłkach". Jeżeli jeszcze nie znasz tego autora, możesz tę znajomość ciekawie zacząć - sięgnij po "Białe jabłka". Innym pisarzem współczesnym, którego czytam z niegasnącym zainteresowaniem, a jest równie płodnym twórcą co Carroll, jest William Wharton.
To nazwisko jest z pewnością znane, nie tylko zapalonym "czytaczom", szczególnie dzięki "Ptaśkowi". Jego książki różnią się od prozy Carolla, ale są równie gładkie do połknięcia w ciągu jednego wieczoru. Są to powieści psychologiczne, często o wątkach autobiograficznych, zawierających refleksje na temat obyczajowości i moralności. Przedstawia bardzo wiernie codzienność, często opisując w sposób prawie reportażowy czynności przez siebie wykonywane, np. "Dom na Sekwanie", pokazując przy tym piękno zwykłych chwil, które nas otaczają.

William Wharton to pseudonim - właściwe nazwisko pisarza to Albert DU. Aime. Jego matka z domu nazywała się Wharton, a William Wharton to nazwisko jego ojca chrzestnego. Pisarz urodził się w 1925 roku w Filadelfii. Był średnim uczniem, ale potrafił dobrze malować i opowiadać historie. Został powołany do wojska, walczył w czasie II wojny światowej w Europie, gdzie został ranny. Po powrocie do Stanów studiował malarstwo i psychologię. Później jego głównym zajęciem było malowanie. Ponieważ nie przynosiło to zbyt wielkiego dochodu, pracował również jako nauczyciel w różnych szkołach. W 1960 wyjechał do Europy - jak mówi, głównym powodem była chęć ochrony dzieci przed telewizją. Malował i pisał, nie próbując wydawać swoich powieści. Dawał je do przeczytania przyjaciołom i dzięki nim książki trafiły do wydawnictwa i przysporzyły autorowi sławy i pieniędzy. Wharton był zaskoczony tym sukcesem - "Otrzymaliśmy tak dużo pieniędzy ze sprzedaży, że zastanawialiśmy się, jak je przyjąć, żeby nie zrujnowały życia nam i naszym dzieciom". Od wydania "Ptaśka" się zaczęło, później na rynku wydawniczym ukazał się "Tato" (przeżycia autora związane z ostatnimi miesiącami życia ojca). Kolejne powieści wydane w Polsce ( może nie w porządku chronologicznym) to : "W księżycową jasną noc"(chciał uświadomić młodym ludziom okrucieństwo i szaleństwo wojny), "Werniks", "Stado", "Wieści", "Franky Furbo", "Spóźnieni kochankowie", "Niezawinione śmierci", "Dom na Sekwanie", "Opowieści z Moulin du Bruit", "Szrapnel", "Al", "Nie ustawaj w biegu", "Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie", "Wieści", "Niedobre miejsce", "Historie rodzinne" i ta , którą delektuję się kolejny raz "Tam gdzie spotykają się wszystkie światy".

Poznajmy pisarza poprzez opinie, jakie wygłosił w wywiadzie 20.V.2000 na Międzynarodowych Targach Książki.
Empic: Czy nie odnosi pan wrażenia, że z wiekiem staje się pan coraz bardziej sentymentalny?
WW: Myślę, że po prostu coraz mniej boję się ujawniać swoje sentymentalne usposobienie. Jeśli sentymentalny oznacza tyle, że ważę sobie, cenię uczucia, to tak, jestem sentymentalny. Uważam, że uczucia są bardzo ważne dla człowieka. Należy je wyrażać.
Empic:Pańskie ostatnie książki, zwłaszcza "Tam, gdzie spotykają się wszystkie światy", zawierają wiele elementów autobiograficznych. Czy czasami nie myli się panu fikcja z rzeczywistością ?
WW: Nie wiem, czy istnieje coś takiego jak rzeczywistość. Czasami wydaje mi się, że powinniśmy uświadomić sobie istnienie czegoś, co jest szersze. Nie trzeba walczyć z tą szerszą rzeczywistością, tylko pogodzić się z nią. Żyjemy w czasach, które są jakby nierzeczywiste i niepokoi mnie to, że część ludzi pozwala sobie na byt w takim nierzeczywistym świecie. Staram się pisać o tym, co dla mnie jest rzeczywistością.
Empic: Czyli na przykład telewizja jest nierzeczywista?
WW: Tak, telewizja to rzeczywistość naszych czasów, ale jest nierzeczywista.
Empic: A co w takim razie z Internetem?
WW: Mam podłączenie do Internetu, ale odkryłem, że w ogóle z niego nie korzystam. Dla mnie jest to na tyle oderwane od rzeczywistości, że ta rzeczywistość Internetu po prostu mnie nudzi.

Oprócz świetnego pisarstwa również te opinie przekonują mnie do Williama Whartona. Inną rzeczą jest oderwać się na chwilę od rzeczywistości, by powędrować w wyimaginowane światy opisane w książce , a inną tkwić w elektronicznych światach, nie dostrzegając rzeczywistości, która nas otacza, przyjmując tę rzeczywistość elektroniczną za jedyną. Czy ten świat, który oglądamy w telewizji, jest naszą rzeczywistością ? Wyprodukowaliśmy sieć, w którą sami zostaliśmy złapani. Na razie jeszcze oczka tej sieci są dość duże. Wyciągnijcie przez nie rękę po którąś z powieści Whartona.

Już nie wiem, na ile rzeczywisty
Maciej Dymarski

    góra strony

GORĄCO POLECAM - 15


   Filozofia - stawiająca zasadnicze pytania. Pytania tak proste, że aż skomplikowane. Na przykład pytanie : Kim jestem ?
   W iluż aspektach można by się zastanawiać nad sensem tego pytania i w iluż próbować na nie sobie odpowiedzieć. Zainspirowany "Światem Zofii" Gaardera [ polecałem tę książkę w LO-zetce w numerze 8 ] zrobiłem kiedyś eksperyment . Wysłałem do moich uczniów listy zawierające to pytanie i później próbowałem o tym z nimi rozmawiać. Niestety, ku mojemu zaskoczeniu nikt nie próbował nawet zastanowić się nad sensem tego pytania. Całą swoją uwagę i wysiłek skierowali na rozwiązanie zagadki - kto mógł do nich wysłać taki list. Dopatrywali się w tym jakiejś groźby, ewentualnie kawału, dzwonili po znajomych, szukając nadawcy, szukają c osób , które też dostały taki list, ale nikt , ale to nikt nie pomyślał , nie spróbował udzielić sobie odpowiedzi - kim jestem ?
Właśnie, kim jestem ?
Może wojownikiem światła ?
* "Każdy wojownik światła bał się kiedyś podjąć walkę.
* Każdy wojownik światła zdradził i skłamał w przeszłości.
* Każdy wojownik światła utracił choć raz wiarę w przyszłość.
* Każdy wojownik światła cierpiał z powodu spraw, które nie były tego warte.
* Każdy wojownik światła wątpił w to, że jest wojownikiem światła.
* Każdy wojownik światła zaniedbywał swoje duchowe zobowiązania.
* Każdy wojownik światła mówił "tak" , kiedy chciał powiedzieć "nie"
* Każdy wojownik światła zranił kogoś kogo kochał.
I dlatego jest wojownikiem światła. Bowiem doświadczył tego wszystkiego i nie utracił nadziei, że stanie się lepszym człowiekiem."

   To, co w powyższym fragmencie przytoczyłem, to tekst umieszczony na okładce książki Paulo Coelho "Podręcznik wojownika światła". Książka napisana w formie zaleceń, reguł dla osoby, którą Coehlo nazywa wojownikiem światła.
   Czy każdy z nas może nim być ? Filozofia - stawiająca zasadnicze pytania. My próbujemy na nie sobie odpowiedzieć. Co to jest szczęście ?
Ostatnio dwóch psychologów przedstawiło formułę matematyczną określającą szczęście :
Szczęście = P + ( 5 x E ) + ( 3 x H ) {P- oznacza osobiste cechy charakteru, E- stopień zaspokojenia potrzeb egzystencjalnych, a H - potrzeb wyższych }
   Można i w ten sposób podejść do problemu, ale dla mnie szczęście to raczej stan mojej duszy. Szukamy szczęścia, jedna z dróg to walka w imię dobra. Na tej drodze wiele może się zdarzyć.
"Nieopatrznie wojownik stawia jeden fałszywy krok i wpada w przepaść. Straszą go widma, dręczy samotność. Nigdy do głowy by mu nie przyszło, że kiedykolwiek spotka to właśnie jego , człowieka, który zawsze wybierał walkę w imię Dobra. A jednak stało się. Pogrążony w ciemnościach wzywa na pomoc swojego nauczyciela: "Mistrzu, wpadłem w otchłań. Wody są tu głębokie i mętne". "Pamiętaj o jednym - odpowiada nauczyciel. - To co pogrąża człowieka, to wcale nie upadek do wody, lecz pozostawanie pod wodą". Wtedy wojownik światła zbiera wszystkie siły, by wybrnąć z sytuacji, w której się znalazł."
   Filozofia - stawiająca zasadnicze pytania. Gdzie jest moje miejsce na tym świecie ? Szukamy go, znajdujemy, dręczy nas niepewność, miotamy się, odchodzimy w ciemność.
   Podręcznik to książka zawierająca wiele filozoficznych przemyśleń Paula Coehlo. Przemyślenia te dają nam wskazówki, jak ma postępować wojownik światła i co go charakteryzuje. Spójrzcie uważnie na siebie, może to właśnie WY posiadacie te cechy i może to właśnie WY jesteście wojownikami. Odpowiecie sobie w ten sposób na te trzy zasadnicze pytania : Kim jestem ? Gdzie jest moje miejsce na tym świecie ? Co robić by osiągnąć szczęście ?

Zapraszam do lektury podręcznika.


P.S. Czasem przydają się urodziny. Oprócz tego, że wskazują mijające lata naszej walki o światło, przynoszą nieraz ciekawe prezenty. Książka to naprawdę świetny prezent na urodziny (i nie tylko) . Chcesz komuś zrobić prezent - podaruj mu książkę !

Maciej Dymarski


    góra strony

GORĄCO POLECAM - 16


   Lato i wakacje szybko minęły i choć bardzo dla mnie pracowite, to udało mi się przeczytać kilka książek. Oczywiście Williama Whartona : “Szrapnel”, “Stado” i “Spóźnieni kochankowie”. Wszystkie bardzo dobre, ale czytelnicy tej rubryki mogą powiedzieć :”O rany, znowu będzie o Whartonie, ileż można !”
Zostawmy w takim razie Whartona, przeczytałem jeszcze inne pozycje. Między innymi “Noc tryfidów” Simona Clarka. Autor podejmuje temat z gatunku science -fiction, kontynuując powieść Johna Wydhama “Dzień tryfidów” . Jeśli ktoś nie czytał “Dnia tryfidów”, to polecam, zdecydowanie bardziej mi się to podobało niż “Noc tryfidów”. Ale zwykle tak to bywa, gdy ktoś inny próbuje podjąć temat i znaleźć się w nie przez siebie wymyślonym wątku. W książce Wydhama podobał mi się pomysł autora na rośliny przemieszczające się przy użyciu własnych korzeni jako nóg . Jednakże miłośnikom literatury science-fiction polecam również po przeczytaniu “Dnia tryfidów” sięgnięcie po “Noc tryfidów” - dalsze przygody bohaterów skreślone ręką innego autora.
Więcej miejsca chcę dzisiaj poświęcić książce Anthony’ego de Mello “Modlitwa żaby”. Hinduski jezuita przedstawia przemyślenia dotykające życia obrazując je krótkimi scenkami, zdarzeniami, niejednokrotnie puentując odpowiednim mottem. Książka nie jest pozycją do przeczytania na jeden raz. Można ją czytać otwierając na chybił trafił, można korzystając ze spisu treści sięgać do rozdziałów: wychowanie, autorytety, natura ludzka, relacje międzyludzkie, służba czy oświecenie. Jedno jest pewne , że nie da się nie zauważyć mądrości, którą stara się nam autor przekazać prostymi, czasem wręcz anegdotycznymi zdarzeniami.
Przytoczę kilka abyście mogli poczuć klimat tej książki.

Rozdział -- Wychowanie
- Jeden z tych nielicznych ludzi, którzy spacerowali po księżycu, opowiada, jak musiał zdusić w sobie instynkty artystyczne, kiedy się tam znalazł. Pamięta, jak spoglądał na Ziemię i był zachwycony tym widokiem. Przez chwilę stał jak wryty, myśląc: ”Ależ to śliczne” . Potem szybko się otrząsnął z tego nastroju i powiedział sobie: ”Przestań tracić czas i idź zbierać skały."

motto Są dwa rodzaje wychowania: to, które uczy, jak zarobić na życie i to, które uczy, jak żyć.

Rozdział -- Relacje międzyludzkie
- Było to ich złote wesele i małżonkowie byli cały dzień zajęci uroczystościami, tłumami krewnych i przyjaciół, którzy wpadli by im pogratulować. Wdzięczni więc byli, gdy pod wieczór, mogli zostać sami na werandzie, obserwując zachód słońca, odprężając się po męczącym dniu. Staruszek popatrzył czule na żonę i powiedział :”Agato jestem tobą zachwycony!” “Co mówiłeś?” zapytała staruszka. “Wiesz, że słabo słyszę. Powiedz to głośniej.” “Powiedziałem, że jestem tobą zachwycony”. “ Nie szkodzi”, odpowiedziała machając ręką. “Ja też jestem tobą zmęczona”

- Żona do męża zatopionego w gazecie: ”Nie potrzebujesz już mówić "aha". Przestałam mówić dziesięć minut temu.”
motto Doskonałe słuchanie, to słuchanie nie tyle innych, co siebie samego. Doskonały wzrok, to widzenie nie tyle innych, co siebie. Bo nie potrafią zrozumieć drugiego ci, którzy nie usłyszeli siebie; i są ślepi na rzeczywistość drugich ci, którzy siebie nie zgłębili. Słuchacz doskonały słyszy cię nawet wtedy, gdy nic nie mówisz.

Rozdział Służba
- “Niech się pan obudzi” mówi pielęgniarka, tarmosząc śpiącym pacjentem. “O co chodzi? Co się stało?” zapytał przestraszony pacjent. “Nic, zapomniałam tylko dać panu tabletki nasenne”
motto U nas w domu wybuchł wczoraj pożar. Na szczęście ugaszono go, zanim straż pożarna mogła narobić szkody. -Pewien rolnik, którego kukurydza zawsze dostawała pierwszą nagrodę na Targu Stanowym, miał zwyczaj dzielenia się swym najlepszym ziarnem z wszystkimi rolnikami w okolicy. Kiedy zapytano go dlaczego, powiedział: ”To jest doprawdy w moim własnym interesie. Wiatr zdmuchuje pyłek i niesie go z pola na pole. Więc jeśli moi sąsiedzi uprawiają kukurydzę gorszej jakości, przekrzyżowanie obniża jakość mojej. Dlatego zależy mi, żeby siali tylko najlepszą z najlepszych.” motto Wszystko co dajesz innym, dajesz sobie samemu. Maciej Dymarski

    góra strony

GORĄCO POLECAM - 17


   Zapraszam dzisiaj do lektury książki napisanej przez Yanna Martela pt. „Życie Pi”. Książka ta dostała prestiżową Nagrodę Bookera w 2002 roku i również w tym roku znajduje się na wielu listach bestsellerów, m.in. obecnie drugie miejsce na liście publikowanej w Gazecie Wyborczej.
   Książka „sama się czyta” i cytując za Newsweekiem : ”Nikt by tego nie wymyślił. Rozbitek na środku Oceanu Spokojnego przez siedem miesięcy dzieli szalupę ratunkową z tygrysem bengalskim . Taka historia na milę pachnie fikcją – a jednak wydarzyła się naprawdę”.
   Wiele miejsca w książce autor poświęcił relacjom jakie zachodzą między zwierzęciem i człowiekiem, zawarł w niej interesujące spostrzeżenia chłopca, którego ojciec był dyrektorem ZOO. Spostrzeżenia zarówno z okresu swojego dzieciństwa u boku rodziców, jak i z okresu długiego dryfowania w szalupie z tygrysem ( przez jakiś czas towarzyszyła im zebra, hiena i małpa - dlaczego tylko przez jakiś czas ? )

   Równie interesujące są zmagania młodego mieszkańca Puttuczczeri ( Indie ) z religiami świata, który nie mogąc się zdecydować był jednocześnie praktykującym hindusem, chrześcijaninem i muzułmaninem.

   Bardzo mi się spodobał pomysł ojca bohatera tej książki który : „ ... wywiesił za kasą wielki napis CZY WIESZ , JAKIE JEST NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNE ZWIERZĘ W ZOO ? Strzałka pod spodem wskazywała na małą zasłonkę. Szarpało za nią tyle niecierpliwych rąk ciekawskich, którzy chcieli zobaczyć, co się za nią kryje, że trzeba ją było bez przerwy wymieniać. A za zasłonką było lustro.”

   I cytując dalej : „My, ludzie pracujący w tym fachu , mawiamy, że najniebezpieczniejszym zwierzęciem w zoo jest człowiek. Jeśli ująć rzecz w kategoriach ogólnych chodzi o to, że niepohamowana drapieżność naszego gatunku uczyniła całą planetę naszym łupem. A mówiąc o przypadkach szczególnych, mamy na myśli ludzi, którzy łowią wydry na haczyk z przynętą, faszerują żyletkami pokarm dla niedźwiedzi, podkładają słoniom jabłka z gwoździami ...
Czasami modliliśmy się, żeby to były tylko słodycze... „ ale i to powodowało „...przypadki zapalenia jelit i nieżytu żołądka wywołane nadmiarem węglowodanów, zwłaszcza cukru , w pożywieniu. Jeden z wargaczy rozchorował się ciężko na krwotoczne zapalenie jelit po tym, jak poczęstował go nieświeżą rybą facet, przekonany, że wyświadcza zwierzęciu wielkie dobrodziejstwo.”

   Książka ta dała mi możliwość nowego spojrzenia na problem zwierząt w ogrodach zoologicznych czy cyrkach. A jaka jest prawda dotycząca zwierząt : czy są to „urocze”, „przyjazne”, „kochające”, „oddane”, „wesołe”, „rozumne” stworzenia czy może „podłe”, „krwiożercze” i „zdeprawowane” bestie ? Możesz zbliżyć się do tej prawdy po przeczytaniu książki Yanna Martela – gorąco polecam.

Maciej Dymarski


   P.S. Wszystkiego dobrego z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, wielu niezapomnianych, czytelniczych przeżyć, niech Was osaczą czarne litery rozbudzające wyobraźnię, niech MOC Gutenberga będzie z Wami. Święta to okres prezentów, pamiętajcie , że książka to naprawdę wartościowy prezent (nie mówię w tej chwili o cenie ), co prawda dokonanie odpowiedniego wyboru zmusi Was do wysiłku, ale czyż zadowolenie na twarzy obdarowanej osoby nie jest tego warte?

   P.S. Trochę o filmie : Zbliża się premiera trzeciej części „Władcy pierścieni” pt. „Powrót króla” - już się cieszę na możliwość obejrzenia tego w kinie. Z „Władcą pierścieni” to zupełnie inna sprawa niż z trzema częściami „Matrixa”, tak jak pierwsza część zrobiła na mnie duże wrażenie, tak po dwóch kolejnych jestem lekko, a może nawet bardzo, zdegustowany. Bardzo łatwo z dobrego pomysłu i lgnącej do mojej wyobraźni filozofii zrobić zwykłą „kosmiczną nawalankę” . Na pewno nie znajdą one miejsca obok pierwszej części w mojej taśmotece.

M. D.


          góra strony

GORĄCO POLECAM - 18


    Zdarzyło mi się ostatnio coś ciekawego, a mianowicie będąc we Wrocławiu trafiłem w rynku do księgarni, którą likwidowano. Pozbywając się towaru sprzedawano książki obniżając ich cenę o 40%. Nie lada gratka, chociaż ceny niektórych i tak pozostawały poza moim zasięgiem. Niska cena skłaniała wielu ludzi do przeglądania półek za interesującym towarem i spędziłem tam dość dużo czasu, z tego ponad 30 minut w kolejce do kasy.
A tak nawiasem mówiąc, książka nie jest chyba pożądanym towarem, skoro księgarnia nie jest w stanie zarobić na czynsz. Wracając do poszukiwań, jedną z moich zdobyczy była pozycja, którą chcę Was zainteresować. Książka „Autostopem przez Galaktykę” autorstwa Douglasa Adamsa jest częścią „Trylogii w pięciu częściach” . Już samo to stwierdzenie jest dość oryginalne, a treść w całej rozciągłości mu dorównuje.

   Książka jest z gatunku science – fiction i zaskoczyło mnie to, że w moje ręce, ręce fana tego gatunku, który przeczytał setki pozycji poświęconych odległym światom, międzygalaktycznym podróżom, robotom służącym ludziom i buntującym się przeciwko nim i całej tej plejadzie wytworów ludzkiej wyobraźni, do tej pory ona nie wpadła.

   Douglas Adams jest pisarzem angielskim i jak się okazuje ( przeczytałem to we wstępie do książki ) należy dziś do grona najbardziej znanych i poczytnych pisarzy brytyjskich. „Autostopem przez Galaktykę” to książka pełna nowych, niespotykanych w tym gatunku pomysłów, a przede wszystkim naszpikowana iście angielskim humorem. Jedna scena , która mi się bardzo spodobała , a specjalnie dla Was ją za chwilę przytoczę, odnosi się wcale niekoniecznie do realiów tylko brytyjskich.

   Zdarzył się taki dzień, gdy nad każdym krajem na Ziemi zawisły na niebie ogromne statki kosmiczne. Został wysłany komunikat :

  
 „Uwaga, mieszkańcy Ziemi. Mówi proteźnik Vogon Jeltz z galaktycznej rady planowania hiperprzestrzeni. Jak z pewnością wiecie, plany rozwoju zewnętrznych regionów Galaktyki przewidują budowę przez ten system słoneczny hiperprzestrzennej trasy szybkiego ruchu i niestety wasza planeta przeznaczona jest do wyburzenia. Akcja zajmie nie więcej niż dwie ziemskie minuty. Dziękuję” ……….
Wybuchła panika, wszystkich ogarnęła rozpaczliwa chęć ucieczki, ale nie było dokąd uciec. Widząc to Vogoni znów włączyli swój sprzęt:
„ Nie ma powodu, by udawać aż tak wielkie zaskoczenie. Wszystkie projekty i instrukcje dotyczące wyburzenia były wywieszone przez pięćdziesiąt waszych lat w rejonowym urzędzie planowania na Alfie Centauri, mieliście więc mnóstwo czasu na złożenie formalnej skargi. Teraz jest za późno, by wszczynać raban” …
gdy z Ziemi próbowano gorączkowo coś tłumaczyć system nagłaśniający znów ożył. Głos był zirytowany.
„Co to ma znaczyć, że nigdy nie byliście na Alfie Centauri ? Do pioruna, Ziemianie , to tylko cztery lata świetlne stąd! Przykro mi , ale jeśli nie obchodzą was sprawy waszego regionu, to wasz problem. Włączyć promienie niszczące.”
„Nie do wiary, co za apatyczna, śmierdząca planeta, nie mam ani krzty współczucia”
Nastąpiła wstrząsająca,upiorna cisza.
Nastąpił wstrząsający,upiorny huk.
Nastąpiła wstrząsająca,upiorna cisza.
Budowlana flota Vogonów poszybowała przez atramentową, usianą gwiazdami pustkę.


   
Czyż to nie jest cudowne. Sam nie dotarłem jeszcze do wszystkich części pięciotomowej trylogii, ale po przeczytaniu dwóch gorąco je polecam wszystkim miłośnikom s-f. To jest coś innego w tym gatunku.

Maciej Dymarski


    P.S. Trochę o filmie : Tak, jestem już po obejrzeniu trzeciej części „Władcy pierścieni” pt. „Powrót króla”. Pomijając lekki ból oglądania ekranu z czwartego rzędu kina Helios, film bardzo mi się podobał. Jednakże będąc reżyserem jedną scenę nakręcił bym inaczej ( moje wrażenie nie jest odosobnione), a mianowicie pojawienie się na polu ostatecznej walki wojowników przybywających z „zaświatów” . Budowane przez wiele minut napięcie , doprowadzenie do bitwy i nagle bardzo szybki finał. To już nie jest bitwa o Helmowy Jar z drugiej części, gdzie walka była mordercza i oddziały przybywające na odsiecz nie załatwiły sprawy za jednym pociągnięciem miecza. Tutaj, jak na mój gust, skoro już tyle czasu trwało przygotowanie do bitwy i jej początkowa rozgrywka, można było „ożywić” na czas bitwy postacie wojowników i sprokurować dłuższą wymianę ciosów w bardziej cielesnym wykonaniu ( w końcu te kilka minut więcej nie zrobiłoby wielkiej różnicy)

M. D.

       góra strony

GORĄCO POLECAM - 19

 

 

Jak szybko mija czas. Znowu zbliżają się wakacje. Ale to i dobrze, może nareszcie znajdę trochę czasu na lekturę. Mam co czytać, bo właśnie otrzymałem najnowsze wydanie książki napisanej przez Jana Sztaudyngera „Szczęście z datą wczorajszą”. Okazuje się, że patron naszej szkoły to również prozaik. Zacytuję  nadruk na okładce książki: Szczęście z datą wczorajszą to utrzymane w lekkim, gawędziarskim tonie wspomnienia z okresu dzieciństwa i wczesnej młodości pisarza, poety i satyryka, Jana Sztaudyngera (1904-1970). W tej intymnej  i ciepłej książce znajdzie czytelnik odtworzone z drobiazgową precyzją realia i atmosferę Krakowa pierwszej ćwierci XX wieku, portrety członków rodziny autora, zabawne anegdoty, zapisy przeżyć, refleksji i obserwacji.”

Przyjdzie więc taki moment, że usiądę sobie nad taflą jeziora i zagłębię się w te wspomnienia. To będzie dopełnienie tego roku, kolejny krok do bliższego poznania Jana Sztaudyngera. Polecam.

Możecie także udać się na „wtorkowe polowanie” na dobrą książkę urządzane przez Gazetę Wyborczą. Przeglądałem ofertę książek jakie mają się w tym cyklu ukazać, naprawdę warte są rozbudzenia talentów myśliwskich – bo zdobyć Gazetę we wtorek to nie jest prosta sprawa. „Imię róży” posiadam, natomiast „Lolita” Nabokova przeszła mi koło nosa, chociaż sądząc z lektury artykułów LO-zetki mamy ich wokół pod dostatkiem. Ostatnio „Na zachodzie bez zmian” Remarqua, a w przyszłości  wiele innych. Z satysfakcją zauważyłem, że wiele z nich polecałem Wam do przeczytania w moim kąciku. Upolujcie w czasie wakacji trochę kultury, miejscem takich łowów może być również biblioteka. Na szczęście jeszcze trochę w kraju ich zostało, a pogodę zapowiadają paskudną i nic Wam tak nie poprawi humoru jak dobra książka.

                                                                                           Z czytelniczym pozdrowieniem – „Darz bór”

                                                                                                              Maciej Dymarski

       góra strony

GORĄCO POLECAM - 20

    Pozostały daleko już za nami chwile wakacyjnego odpoczynku. „Darz bór” - takim zawołaniem  wszedłem w tym „kąciku” w czas wakacji, polecając Wam serię książek proponowanych we wtorkowych wydaniach Gazety Wyborczej. Idąc w ślad za tym okrzykiem zapolowałem na kilka pozycji i o dziwo znalazłem czas, aby je przeczytać, mimo że przez długi czas bliżej mi było do przecinaka i bruku niż do druku. Dzisiaj o trzech z nich. Każda z nich to klasyka. Każda z nich to inny rodzaj literatury. W dogasających promieniach słońca nad pomostem, przy lekkiej bryzie pochłonąłem książkę Johna Steinbecka „Tortilla Flat” . Dawno temu przeczytałem, wracając później jeszcze do niej, powieść „Na wschód od Edenu”. Widziałem też ekranizację tej powieści. A tak na marginesie polecam powroty do książek, które Wam się podobały. Ciekawe są wrażenia, jakie mamy, czytając to samo po raz wtóry. Czasem dopiero wtedy rozumiemy to, co jest zawarte na jej kartach. Treść książki zmienia się wraz z nami. „Na wschód od Edenu” bardzo dobrze mi się czytało i tak samo łatwo przez umysł przechodzi „Tortilla Flat” . Właściwie  czytając zastanawiasz się - O czym to jest ? – ale nie przerywasz czytania, aż nie dotrzesz do ostatniej strony. Bo tej treści nie trzeba rozumieć, trzeba ją poczuć.  Autor w zasadzie już w pierwszych słowach wyjaśnia zawartośc swojego utworu :

Jest to opowieść o Dannym, o przyjaciołach Danny’ego  i  o domu Danny’ego. Jest to również opowieść o tym, jak Danny, jego przyjaciele i jego dom stali się nierozerwalną całością: i jeśli w Tortilla Flat mówi się o domu Danny’ego, nie ma się na myśli drewnianego szkieletu niegdyś obitego bielonymi deskami i rosnącej przed nim wybujałej róży kastylskiej. Nie, gdy się mówi o domu Danny’ego, mówi się o całości, na którą składają się ludzie, ich radości i smutki, dobroć i słabości.

I o tym właśnie jest „Tortilla Flat”. W skomplikowanym świecie najwyższy czas wrócić do prostych mądrości.

            Druga książka, o której chcę powiedzieć kilka słów, to pozycja autorstwa przedstawicielki klasyki kryminału - Agaty Christie.

„I nie było już nikogo” to tytuł obecny, oficjalny, który kiedyś brzmiał „Ten Little Nigers” i tak właśnie zatytułowany był wierszyk, który jest osią akcji kryminalnej  tej książki.  Pojawiały się adaptacje teatralne i filmowe pod tytułem –„Ten Little Indians” . Ponieważ uznano to za zbyt drastyczne, stąd obecny, zmieniony tytuł książki.

 W tej chwili w wierszyku bohaterami nie są  Murzyniątka,  ale żołnierzyki.

            Raz dziesięciu żołnierzyków

            Pyszny obiad zajadało,

            Nagle jeden się zakrztusił

            I dziewięciu pozostało.

                        ........................

            A ten jeden, ten ostatni

            Tak się przejął dola srogą,

            Że aż z żalu się powiesił,

            I nie było już nikogo.

Nie tylko wierszyk jest interesujący (kiedyś miałem angielski tekst, gdzieś się zawieruszył), ale również intryga kryminalna – polecam.

                I ostatnia rzecz, jaka wpadła w moje ręce, już po wakacjach, nie dalej jak parę dni temu, to „Kroniki marsjańskie”, których autorem jest Ray Bradbury. Wszystkie trzy książki zostały napisane w pierwszej połowie XX w., ale szczególnie przy tej pozycji ma to znaczenie, gdyż jej fabuła dotyczy gatunku science-fiction. Kiedyś Philip Dick w swojej książce „Człowiek z Wysokiego Zamku” pokazał wizję świata po klęsce aliantów w II wojnie światowej  - wygrywają Niemcy i Japonia. Tak znalazł się w nurcie science-fiction, mimo że nie było tam rakiet i robotów.  W 1950 roku Ray Bradbury  opisuje odległe dla siebie lata początku XXI wieku i kolonizację Marsa przez Ziemian. Mars nie jest jednak pusty, ma swoich mieszkańców, mieszkańców potrafiących zachować jedność religii, nauki i sztuki. Bradbury nie zajmuje się techniką, tak często będącą treścią książek o tematyce science-fiction, interesuje go przede wszystkim człowiek, tutaj przedstawiciel amerykańskiej cywilizacji, za wszelką cenę starający się narzucić swój sposób spojrzenia na świat. Autor pokazuje, jak jednostki uboższe duchowo, ale posiadające zaawansowane technologie i potężną broń, potrafią nieść zniszczenie i zagładę.

                                                                                                             Maciej Dymarski

       góra strony


GORĄCO POLECAM - 21 

   

     Zastanawiając się nad kolejnymi propozycjami do czytania godnymi polecenia czytelnikom LO-zetki, znowu zaczerpnę tytuły z serii wydawniczej „Gazety Wyborczej”. Sprawa jest dość prosta, w tej serii pojawiają się naprawdę dobre książki, a do tego za dość przystępną cenę, co dla mnie jako nabywcy jest dość istotne. Nie polecam zaś książek, których sam nie przeczytałem. Cena egzemplarza jest stała i wynosi 15 złotych, więc wynikałoby z tego, że bardziej opłaca się kupować grube książki, mimo to jedna z polecanych przeze mnie dzisiaj jest cienka, ale na pewno nie „cienka”.

Weźmy więc na warsztat Bohumila Hrabala, Aleksandra Sołżenicyna i Williama Goldinga.

Bohumil Hrabal - pisarz czeski (ciekawostka-debiutował mając 49 lat), stał się, jak uważają krytycy, artystycznym i ideowym następcą autora "Przygód dobrego wojaka Szwejka" Jaroslava Haszka.  Twórczość Hrabala, podobnie jak Haszka, oparta na grotesce pełna jest liryzmu i optymizmu. I, jak niektórzy się śmieją, w życiu obydwu pisarzy bardzo ważną rolę odgrywało piwo. Sławę międzynarodową zdobył Hrabal dzięki powieści "Pociągi pod specjalnym nadzorem". Została ona zekranizowana przez Jirzego Menzla i w 1967 roku ekranizacja ta zdobyła Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Akcja powieści toczy się w czasie II wojny światowej na podrzędnej stacyjce. Hrabal opisuje prostym językiem perypetie dnia codziennego pracowników stacji w tak niezwykłych czasach.  Do tego wydania książkowego dodano jeszcze jedną powieść –„Postrzyżyny”.  Jest to opowieść o rodzinnym miasteczku Hrabala – Nymburku.  I tutaj każdy zwykły dzień życia bohaterów opisany jest z hrabalowskim wdziękiem  gawędziarza, który najprostsze zdarzenia zamienia w błyskotliwą gawędę. Polecam.

Swoim zwyczajem nie będę opisywał fabuły bo cóż to za frajda czytać książkę, gdy znamy z góry jej treść, to tak jak z reklamami filmów, w kilka sekund podają nam całą fabułę, wątki, intrygi i jeszcze kto zabił – obrzydlistwo, fuj !

Wielu pisarzy przenosi swoje życiowe doświadczenia do powieści tworząc sylwetki i charaktery swoich bohaterów, wypowiadając ich ustami swoje wątpliwości i przemyślenia.  Hrabal w czasie okupacji był dyżurnym na kolei, później pracował także w składzie makulatury, co z kolei zaowocowało powieścią „Zbyt głośna samotność” – o palaczu książek.

Aleksander Sołżenicyn studiował matematykę i fizykę, był słuchaczem Instytutu Filozofii, Literatury i Historii,  walczył na froncie, a za krytykowanie Stalina trafił na osiem lat do łagru. Życie w sowieckich obozach opisał w powieści „Jeden dzień Iwana Denisowicza” a także w „Archipelagu Gułag”. Przyniosło mu to światową sławę oraz w 1974 r. wydalenie z ZSRR. Do kraju powrócił dopiero po dwudziestu latach. Będąc w łagrze Sołżenicyn przeszedł operację guza nowotworowego, później nastąpił nawrót choroby i konieczne były naświetlania,  na kanwie tych doświadczeń oparł swoją powieść „Oddział chorych na raka”.  Gorąco polecam. Podobnie jak Hrabal Sołżenicyn używa prostego języka, gdyż opisuje życie prostych ludzi i proste prawdy, a te nie wymagają językowych upiększeń.  Proste prawdy, które pojawiają się szczególnie wtedy, gdy życie ociera się o śmierć, o samotność w obliczu śmierci. Gdy pojawia się pytanie – „Co jest w życiu najważniejsze?”

I wreszcie „Władca much” Williama Goldinga”. Muszę powiedzieć, że wzbudziła ona moje największe emocje. W sprzedaży w serii „GW” ukazała się w tym tygodniu, ale miałem ją przyjemność czytać już dawniej.

Książka, która ukazuje, jak zmieniają się zachowania ludzi, w zależności od okoliczności i otoczenia. William Golding, zwany czasem psychologiem zła,  umieszcza fabułę swojej powieści na bezludnej wyspie, na którą trafia po katastrofie samolotu grupa angielskich chłopców. Mimo przyjaznego otoczenia, ciepła, owoców, wolności, ciemna strona  natury ludzkiej prowadzi do niesamowitego rozwoju akcji. To trzeba po prostu przeczytać i doświadczyć tych emocji, ekranizacja nie oddała tego ich bogactwa.

Władca much -  w języku semickim Baal Zebub czyli Belzebub ( skąd my to znamy ?)

Od razu przychodzi mi do głowy eksperyment przeprowadzony przez psychologa Zimbardo. Stał się on głośny w związku z incydentami dotyczącymi dręczenia więźniów irackich. Eksperyment polegał na podziale grupy studentów na więźniów i nadzorujących, przerwano go bardzo szybko, bo studenci tak szybko i tak głęboko weszli w swoje role, że stało się to niebezpieczne. Polecam  bliższe zapoznanie się z jego treścią.

Aleksander Sołżenicyn - literacka nagroda Nobla w 1970 r. , William Golding - w 1983 r.

                               Maciej Dymarski

P.S. Pisząc artykuły do tej rubryki ciągle zastanawiam się, czy zdarzyło się kiedykolwiek, że moje tutaj słowa były impulsem do przeczytania danej książki? Czy ktoś te artykuły w ogóle czyta? Chcę to sprawdzić.

Czyli konkurs, sam osobiście ufunduję nagrodę książkową – odpowiedzi proszę kierować do mnie bezpośrednio,  w zaklejonych kopertach – Pytanie brzmi „Jak zginął Hrabal” ?

P.S.  I jeszcze jedno – jednym z lepszych prezentów gwiazdkowych jest książka, niestety wymaga od nas pewnego wysiłku – trzeba znać upodobania obdarowywanej osoby.   M.D.                   

 

 
 

       góra strony