Który z panów nie wyobrażał sobie
siebie, supermana, ratującego Fionę ze szpon okrutnego smoka ??!!!
A tak po prawdzie… Który z was odważyłby się stanąć w
obronie koleżanki, siostry, a nawet obcej dziewczyny i stawić czoła
nieznajomemu? Zapewne nie każdy, jednak Ci, którzy decydują się
na tak odważny krok, powinni otrzymywać miano bohatera. Stając w
czyjejś obronie, łatwo możemy się narazić, wkraczamy bowiem pomiędzy
dwójkę ludzi, stajemy się stroną trzecią, która występuje
przeciwko zaistniałej sytuacji. Ciężko sobie to może wyobrazić, ale za
zwrócenie komuś uwagi można ładnie oberwać. Kilka dni w
szpitalu, badania, konsultacje, kosztowne operacje…. I to
wszystko w najlepszym wypadku, bywa bowiem, że niektórzy
nie mają tyle szczęścia i odchodzą ratując komuś innemu życie.
Szklarska nie jest miastem dużym, jednak w przeciągu ostatnich kilku
miesięcy dwukrotnie mieliśmy okazję zobaczyć, jak daleko jest w
stanie posunąć się człowiek pełen agresji, któremu nie podoba
się fakt, iż ktoś śmiał zwrócić mu uwagę. O pierwszej sytuacji,
o której zapewne wszyscy wiecie, nie będę pisać, bo wcale nie
jest to łatwe, a wręcz za trudne. Ostatnio jednak miejsce miało podobne
zdarzenie, którego byłam świadkiem. Wasz kolega, ze szkolnego
korytarza, stanął w obronie dziewczyny, swojej i naszej koleżanki.
Niestety, znowu okazało się, że nie warto się odzywać. Jednak, czy to
jest właściwe wyjście z sytuacji ? Nie wiadomo, jak zakończyłaby się
sprawa, gdyby O. się nie odezwał. Czy jego koleżance dano by
spokój ? Fakt, faktem, że rzucono się na niego za niewinność.
Jest chyba ostatnią osobą, którą ktokolwiek z nas podejrzewałby
o jakiekolwiek bójki, a to właśnie on został poszkodowany.
Szkoda tylko, że pan, który wymierzył cios, nie był na tyle
odważny, aby pozostać do końca. Uciekł w ułamku sekundy. Jedno
uderzenie, krew, pogotowie, policja. Okazuje się, że ceną bohaterstwa
okazał się być złamany oczodół i problemy z okiem. Nasz kolega
musiał przejść poważną operację, a konsekwencję w stosunku do sprawcy
nadal nie zostały wyciągnięte. Najśmieszniejsze jest to, że ten,
który jest poszkodowany, nie chce obciążać kosztami sprawcy,
martwi się bowiem, że będzie to problem i tragedia dla jego rodziny.
Szkoda tylko, że ten „bandyta” nie miał na uwadze krzywdy
ludzkiej i zabrakło mu odrobiny samokontroli.
Osobiście, kilkakrotnie już zastanawiałam się, czy warto jest stawać w
czyjejś obronie i narażać własne zdrowie, życie. Nadal nie wiem,
nie mam pojęcia, jak zachowałabym się w podobnej sytuacji. Zapewne nie
pozwoliłabym, aby ktoś krzywdził moich znajomych, ale co z nieznajomymi
? Ciężko stwierdzić, po prostu nie wiem…
Aleksandra Kamyszek
|