powrót   kultura >>          powrót -  inne artykuły >>         strona główna  >>
   
           "Gorąco polecam" - Maciej Dymarski     -  cykl artykułów w LO-zetce  

      8 - Andrzej Sapkowski i adaptacja filmowa

     Tak, ciągle w tym miejscu narzekam na ekranizacje literatury i tym razem też chcę sobie pobiadolić. 

A pretekstem do tego będzie film , na który wybrałem się pewnego zimowego popołudnia jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia do kina w Szklarskiej Porębie. Znałem niektóre recenzje z tego filmu, ale chciałem się przekonać na własnej skórze, zobaczyć na własne oczy i podrażnić dźwiękiem swoje własne uszy. Pomijając to, że sala kinowa słabo ogrzana nie jest dobrym miejscem do kontemplacji, szybko zrozumiałem, dlaczego oglądany przeze mnie film otrzymał nagrodę “Twardego Krzesła” - rzeczywiście trudno wysiedzieć cierpliwie do końca.
A bohaterem mojego tekstu jest nie kto inny jak “Wiedźmin” i żebyśmy się dobrze zrozumieli, postać wiedźmina z książek Sapkowskiego bardzo lubię, tak samo jak baśniową fabułę powieści tego autora.
Film ten to był kolejny przykład, jak można “spaprać” czytelnikowi pewne wyobrażenia, nastroje i przeżycia , które wynosi z czytanej lektury. Poddałem się temu eksperymentowi i tylko dlatego nie żałuję tego całkowicie, że potwierdził on moje głębokie przekonanie, z którym kolejny raz w tej rubryce się dzielę, że nic nie zastąpi wyobraźni czytelnika w tworzeniu obrazów kreślonych ręką pisarza. Niespójność obrazów, bardzo przypadkowe pojawianie się na ekranie postaci, wątki pojawiające się jak za dotknięciem różdżki, ostatecznie można by to wszystko zrzucić na montażystę, może przy sklejaniu poślizgnął się na mydle albo był pod “wpływem... ”, ale dopełnieniem całości była muzyka.
Po prostu rzuciła mnie na kolana. Jeszcze tylko ona mogła uratować atmosferę baśniowości obrazów, ale tło było mało interesujące, a słuchając przyśpiewek Jaskra ( Zbigniew Zamachowski ) moja ręka sama wędrowała w poszukiwaniu zgniłych pomidorów -koszmar. Tak na marginesie , zacząłem się zastanawiać po kilku ostatnich filmach, czy oprócz Zamachowskiego i Żebrowskiego to my już nie mamy żadnych aktorów. To już bardziej mi się podobał smok, a Marek Walczewski - błędny rycerz pojawił się w pewnym momencie przy tym smoku “ni z gruszki ni z pietruszki”.
Scena spadającej Yennifer - w zamyśle reżysera pewnie pełna napięcia - była prawie że nudna.
Pewne treści były tak przekręcone, że nawet dla kogoś, kto nie miał pojęcia o fabule książkowej, raczej niezrozumiałe, np. w wiosce po zabiciu potwora ( a trzeba powiedzieć, że widźmin robił to za pieniądze - wiedżmin to taka szczególna profesja ) wójt powiedział ,że nie ma pieniędzy i mu nie zapłaci, a wiedźmin przechodzi nad tym błyskawicznie do porządku dziennego i nie ma sprawy. To tak jakbym komuś, kto zbudował mi garaż, powiedział - wiesz co, nie mam pieniędzy i ci nie zapłacę - a budowniczy - dobra , nie ma sprawy.
( Ja mam to szczęście, że wiem, iż w książce to wyglądało trochę inaczej - a jak ???? -

CHCECIE WIEDZIEĆ ? TO SOBIE PRZECZYTAJCIE !!)
Również znikanie wiedźmina i pojawianie się w innym miejscu było wymysłem filmowym i całkowitym zaprzeczeniem jego człowieczeństwa. I owszem, nie były to czasy spokojne, ale rzeź, jaką urządził wiedźmin w pewnym zajeździe, to było wyraźne zagranie pod komercyjną, kinową publiczkę.
Przeczytałem dość dużą część dorobku Sapkowskiego i jedynym plusem tego filmu to było to ,że w trakcie oglądania zmusił mnie do wytężonego wysiłku umysłowego, cały czas próbowałem kojarzyć oglądane “spoty” z rzeczywistą fabułą powieściową. Umęczyłem się niemiłosiernie.
Ale i to byłbym gotów “twórcom” tego filmu wybaczyć, gdyby nie to, że spłycono wątek dotyczący uczuć magnetyzujących parę bohaterów, Geralta i Yennifer ( tym, co nie znają treści wyjaśniam, że Geralt z Rivii to właśnie wiedźmin ). To co było pokazane w filmie, to wierzchołek góry lodowej ( choć trudno w przypadku uczuć tych postaci mówić o lodzie). Ostatni rzut na taśmę w tym temacie poczynił Robert Gawliński, śpiewając na zakończenie “Nie pokonasz miłości “ - nie były jednak te słowa poparte przekonująco wcześniejszymi obrazami.

Chcecie poczuć siłę uczuć - POCZYTAJCIE !!
(Tylko u nas - w bibliotece szkolnej - Andrzej Sapkowski i jego utwory).
No dobra, dość biadolenia, już i tak suchej nitki nie pozostawiłem na “Wiedźminie”.

Już niecierpliwie czekam na ekranizację “Władcy pierścieni“ Tolkiena. Obejrzawszy fragmenty reklamujące film i usłyszawszy niewielki kawałeczek ścieżki dźwiękowej, obiecuję sobie więcej wrażeń niż po polskiej produkcji, jaką był “Wiedźmin”
Ze “spapranymi wyobrażeniami“
i nadzieją na lepsze baśnie -

Maciej Dymarski