powrót   kultura >>          powrót -  inne artykuły >>         strona główna  >>
   
           "Gorąco polecam" - Maciej Dymarski     -  cykl artykułów w LO-zetce  

      4 - m.in. Waldemar Łysiak

Wakacje, długo oczekiwany czas.
Wakacje i książka to dwa słowa dla mnie złączone nierozerwalnie.
Bo książki to nie tylko lektury szkolne, w których "wallenrodyzm" bierze się za bary z "dulszczyzną", to również coś, co może sprawić Wam przyjemność ( lektury rzadko kojarzą się z przyjemnością czytania ). A są pozycje, które połyka się jednym tchem - i takich Wam na te wakacje życzę.
Mogą to być książki sensacyjne (np. Ludluma, Folletta czy Forsayta), mogą to być lekkie pozycje "romansowe", gdzie wszyscy są piękni i bogaci.

Był czas, że połykałem książki Łysiaka. Waldemar Łysiak, nie wiem, czy komuś coś mówi to nazwisko, pisarz pasjonujący się Napoleonem i jego epoką, a pisze o tych czasach tak interesująco, że nawet ja, nie przepadający za powieścią historyczną, czytałem jego "napoleońskie" książki z zapartym tchem. ("Szachista", "Cesarski poker", "Francuska ścieżka", "Kolebka" ...)

Dzisiaj przywołuję Łysiaka ze względu na pozycję, która jest w naszej bibliotece. Literatura faktu i drogi, bo "Asfaltowy saloon" to przytoczone przez autora zdarzenia z jego podróży samochodem przez Stany Zjednoczone, opowieści w iście "łysiakowskim" stylu. Autor przebył w towarzystwie swojego przyjaciela, architekta Jarosława Chlebowskiego odległość między oceanami ( ok. 16 tys. km ) poruszając się starym, zdezelowanym samochodem.
Z tej książki dowiedziałem się między innymi, że do odkręcania zardzewiałych śrub najlepiej nadaje się coca-cola - sprawdziłem, rzeczywiście działa. Łysiak opisując miejsca , w których się zatrzymuje, nawiązuje do historii z nimi się wiążącej.

Dowiadujemy się bardzo wiele o historii i o kulturze amerykańskiej.

Czy Kolumb rzeczywiście odkrył Amerykę ?

Skąd się wzięła Myszka Miki i jak kaczor Donald niepokoi niektóre narody, żyjąc ze swoją towarzyszką bez ślubu.

Jak Capone - "człowiek z blizną " , najpopularniejszy gangster naszych czasów, trafia do więzienia na 12 lat.

Jak biały człowiek niszczy kulturę Indian przy pomocy kul i "wody ognistej" ( typowy jej skład to - 10 funtów najostrzejszego pieprzu, puszka Cayenne , 3-4 galony spirytusu drzewnego, miarka krwi wołowej , tyleż wody oraz każde inne świństwo , które mogło spotęgować oszołomienie ). "Dobry Indianin" to martwy Indianin.
Ile razy czytam o "zdobywaniu"( patrz m.in. rzeź Szejenów nad rzeką Washita przez oddział Custera ) nowych ziem przez białych ludzi, tyle razy ( mimo że nie miałem z tym nic wspólnego ) wstydzę się za swój kolor skóry.
Literatura , jak to się mówi, "dla chłopców", gdzie Indianie walczą z kowbojami, jest dość obszerna. Poczynając od "Winnetou" Karola Maya (przeczytałem wielokrotnie) poprzez trylogię polskiego autora -Longina Jana Okonia ("Tecumseh", "Czerwonoskóry generał" , "Śladami Tecumseha") aż po pozycję, którą polecam z uwagi na strasznie powikłane losy bohatera - "Mały wielki człowiek " Bergera Thomasa ( książka była sfilmowana "Little Big Man" z Dustinem Hoffmanem ).

Opalając swoje blade lica, odpowiedzmy sobie na pytanie : czy my, "blade twarze", jesteśmy rzeczywiście rasą najwyższą, panami i władcami świata ? ( Można zadzwonić do przyjaciela).

No, ale dość tego wymądrzania się (w końcu nie jestem żaden mędrol ), przed nami ogrom wolnego czasu, więc idźmy na spotkanie przygody, choćby tylko na kartach książek. Wyruszajmy w świat po wakacyjne wrażenia, do miejsc godnych zadumy, do przeżywania przygód wartych opisania i takich, do których będziemy przez całe życie wracać we wspomnieniach, a w drodze życzę Wam dużo szczęścia, bo... ( i tu wtrąca się Łysiak ):
" Szczęście jest ważne, nie wolno zapomnieć zabrać go w drogę. Napoleon zawsze, przeglądając listę oficerów przedstawionych do awansu generalskiego, dopisywał z boku przy tych, o których nie wszystko wiedział: "Czy ma szczęście?"

Maciej Dymarski

P.S. Pakując walizkę czy plecak, nie zapomnijcie włożyć do środka książkę, przecież zdarzają się deszczowe dni.
P.S. A jeżeli już ktoś nie lubi czytać, to zawsze książkę można użyć "na wabia", żeby kogoś "poderwać". Leżę sobie, na przykład, na plaży i wertuję tomik wierszy Stachury - może coś się wydarzy ?
P.S. A może ktoś napisze do mnie, co mu się przydarzyło ciekawego ? Co ciekawego przeczytał.

mdymarski@poczta.wp.pl

Niech Moc będzie z Wami. HOWGH !