powrót   kultura >>          powrót -  inne artykuły >>         strona główna  >>
   
           "Gorąco polecam" - Maciej Dymarski     -  cykl artykułów w LO-zetce  

      18 -  Douglas Adams "Autostopem przez Galaktykę
"

    Zdarzyło mi się ostatnio coś ciekawego, a mianowicie będąc we Wrocławiu trafiłem w rynku do księgarni, którą likwidowano. Pozbywając się towaru sprzedawano książki obniżając ich cenę o 40%. Nie lada gratka, chociaż ceny niektórych i tak pozostawały poza moim zasięgiem. Niska cena skłaniała wielu ludzi do przeglądania półek za interesującym towarem i spędziłem tam dość dużo czasu, z tego ponad 30 minut w kolejce do kasy.
A tak nawiasem mówiąc, książka nie jest chyba pożądanym towarem, skoro księgarnia nie jest w stanie zarobić na czynsz. Wracając do poszukiwań, jedną z moich zdobyczy była pozycja, którą chcę Was zainteresować. Książka „Autostopem przez Galaktykę” autorstwa Douglasa Adamsa jest częścią „Trylogii w pięciu częściach”. Już samo to stwierdzenie jest dość oryginalne, a treść w całej rozciągłości mu dorównuje.

   Książka jest z gatunku science – fiction i zaskoczyło mnie to, że w moje ręce, ręce fana tego gatunku, który przeczytał setki pozycji poświęconych odległym światom, międzygalaktycznym podróżom, robotom służącym ludziom i buntującym się przeciwko nim i całej tej plejadzie wytworów ludzkiej wyobraźni, do tej pory ona nie wpadła.

   Douglas Adams jest pisarzem angielskim i jak się okazuje ( przeczytałem to we wstępie do książki ) należy dziś do grona najbardziej znanych i poczytnych pisarzy brytyjskich. „Autostopem przez Galaktykę” to książka pełna nowych, niespotykanych w tym gatunku pomysłów, a przede wszystkim naszpikowana iście angielskim humorem. Jedna scena , która mi się bardzo spodobała , a specjalnie dla Was ją za chwilę przytoczę, odnosi się wcale niekoniecznie do realiów tylko brytyjskich.

   Zdarzył się taki dzień, gdy nad każdym krajem na Ziemi zawisły na niebie ogromne statki kosmiczne. Został wysłany komunikat :

  
 „Uwaga, mieszkańcy Ziemi. Mówi proteźnik Vogon Jeltz z galaktycznej rady planowania hiperprzestrzeni. Jak z pewnością wiecie, plany rozwoju zewnętrznych regionów Galaktyki przewidują budowę przez ten system słoneczny hiperprzestrzennej trasy szybkiego ruchu i niestety wasza planeta przeznaczona jest do wyburzenia. Akcja zajmie nie więcej niż dwie ziemskie minuty. Dziękuję” ……….
Wybuchła panika, wszystkich ogarnęła rozpaczliwa chęć ucieczki, ale nie było dokąd uciec. Widząc to Vogoni znów włączyli swój sprzęt:
„ Nie ma powodu, by udawać aż tak wielkie zaskoczenie. Wszystkie projekty i instrukcje dotyczące wyburzenia były wywieszone przez pięćdziesiąt waszych lat w rejonowym urzędzie planowania na Alfie Centauri, mieliście więc mnóstwo czasu na złożenie formalnej skargi. Teraz jest za późno, by wszczynać raban” …
gdy z Ziemi próbowano gorączkowo coś tłumaczyć system nagłaśniający znów ożył. Głos był zirytowany.
„Co to ma znaczyć, że nigdy nie byliście na Alfie Centauri? Do pioruna, Ziemianie, to tylko cztery lata świetlne stąd! Przykro mi, ale jeśli nie obchodzą was sprawy waszego regionu, to wasz problem. Włączyć promienie niszczące.”
„Nie do wiary, co za apatyczna, śmierdząca planeta, nie mam ani krzty współczucia”
Nastąpiła wstrząsająca,upiorna cisza.
Nastąpił wstrząsający,upiorny huk.
Nastąpiła wstrząsająca,upiorna cisza.
Budowlana flota Vogonów poszybowała przez atramentową, usianą gwiazdami pustkę.


   
Czyż to nie jest cudowne. Sam nie dotarłem jeszcze do wszystkich części pięciotomowej trylogii, ale po przeczytaniu dwóch gorąco je polecam wszystkim miłośnikom s-f. To jest coś innego w tym gatunku.

Maciej Dymarski


    P.S. Trochę o filmie : Tak, jestem już po obejrzeniu trzeciej części „Władcy pierścieni” pt. „Powrót króla”. Pomijając lekki ból oglądania ekranu z czwartego rzędu kina Helios, film bardzo mi się podobał. Jednakże będąc reżyserem jedną scenę nakręcił bym inaczej ( moje wrażenie nie jest odosobnione), a mianowicie pojawienie się na polu ostatecznej walki wojowników przybywających z „zaświatów” . Budowane przez wiele minut napięcie , doprowadzenie do bitwy i nagle bardzo szybki finał. To już nie jest bitwa o Helmowy Jar z drugiej części, gdzie walka była mordercza i oddziały przybywające na odsiecz nie załatwiły sprawy za jednym pociągnięciem miecza. Tutaj, jak na mój gust, skoro już tyle czasu trwało przygotowanie do bitwy i jej początkowa rozgrywka, można było „ożywić” na czas bitwy postacie wojowników i sprokurować dłuższą wymianę ciosów w bardziej cielesnym wykonaniu ( w końcu te kilka minut więcej nie zrobiłoby wielkiej różnicy)

M. D.