powrót   kultura >>          powrót -  inne artykuły >>         strona główna  >>
   
           "Gorąco polecam" - Maciej Dymarski     -  cykl artykułów w LO-zetce  

      14 -  William Wharton

Z uporem maniaka właściwym fanowi, a może fanu , albo zostawmy angielskie naleciałości z boku, z uporem maniaka właściwym wielbicielowi określonej prozy, w rubryce tej lansuję Jonathana Carolla.


On, jego książki i wielkie rzesze czytelników pławiących się w ich lekturze dają mi poczucie, że nie jestem jedynym "popieprzonym kurczakiem", który spogląda na świat nie tylko z perspektywy lodówki, telewizora i wc. Wspominam jeszcze raz o Jonathanie Carollu, bo jest po temu dodatkowa okazja, właśnie ukazała się w księgarniach jego najnowsza powieść "Białe jabłka". Świat realny przesycony metafizyką i uczuciami, które przełamują wszelkie bariery, bariery między życiem , śmiercią i czyśćcem. Nowe ciekawe spojrzenie autora na kolej czekających nas w życiu zdarzeń, interesująca z zaskakującymi zwrotami akcja i tak charakterystyczne dla pisarza kreślenie postaci, to właśnie to, co Cię spotka w "Białych jabłkach". Jeżeli jeszcze nie znasz tego autora, możesz tę znajomość ciekawie zacząć - sięgnij po "Białe jabłka". Innym pisarzem współczesnym, którego czytam z niegasnącym zainteresowaniem, a jest równie płodnym twórcą co Carroll, jest William Wharton.
To nazwisko jest z pewnością znane, nie tylko zapalonym "czytaczom", szczególnie dzięki "Ptaśkowi". Jego książki różnią się od prozy Carolla, ale są równie gładkie do połknięcia w ciągu jednego wieczoru. Są to powieści psychologiczne, często o wątkach autobiograficznych, zawierających refleksje na temat obyczajowości i moralności. Przedstawia bardzo wiernie codzienność, często opisując w sposób prawie reportażowy czynności przez siebie wykonywane, np. "Dom na Sekwanie", pokazując przy tym piękno zwykłych chwil, które nas otaczają.

William Wharton to pseudonim - właściwe nazwisko pisarza to Albert DU. Aime. Jego matka z domu nazywała się Wharton, a William Wharton to nazwisko jego ojca chrzestnego. Pisarz urodził się w 1925 roku w Filadelfii. Był średnim uczniem, ale potrafił dobrze malować i opowiadać historie. Został powołany do wojska, walczył w czasie II wojny światowej w Europie, gdzie został ranny. Po powrocie do Stanów studiował malarstwo i psychologię. Później jego głównym zajęciem było malowanie. Ponieważ nie przynosiło to zbyt wielkiego dochodu, pracował również jako nauczyciel w różnych szkołach. W 1960 wyjechał do Europy - jak mówi, głównym powodem była chęć ochrony dzieci przed telewizją. Malował i pisał, nie próbując wydawać swoich powieści. Dawał je do przeczytania przyjaciołom i dzięki nim książki trafiły do wydawnictwa i przysporzyły autorowi sławy i pieniędzy. Wharton był zaskoczony tym sukcesem - "Otrzymaliśmy tak dużo pieniędzy ze sprzedaży, że zastanawialiśmy się, jak je przyjąć, żeby nie zrujnowały życia nam i naszym dzieciom". Od wydania "Ptaśka" się zaczęło, później na rynku wydawniczym ukazał się "Tato" (przeżycia autora związane z ostatnimi miesiącami życia ojca). Kolejne powieści wydane w Polsce ( może nie w porządku chronologicznym) to : "W księżycową jasną noc"(chciał uświadomić młodym ludziom okrucieństwo i szaleństwo wojny), "Werniks", "Stado", "Wieści", "Franky Furbo", "Spóźnieni kochankowie", "Niezawinione śmierci", "Dom na Sekwanie", "Opowieści z Moulin du Bruit", "Szrapnel", "Al", "Nie ustawaj w biegu", "Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie", "Wieści", "Niedobre miejsce", "Historie rodzinne" i ta , którą delektuję się kolejny raz "Tam gdzie spotykają się wszystkie światy".

Poznajmy pisarza poprzez opinie, jakie wygłosił w wywiadzie 20.V.2000 na Międzynarodowych Targach Książki.
Empic: Czy nie odnosi pan wrażenia, że z wiekiem staje się pan coraz bardziej sentymentalny?
WW: Myślę, że po prostu coraz mniej boję się ujawniać swoje sentymentalne usposobienie. Jeśli sentymentalny oznacza tyle, że ważę sobie, cenię uczucia, to tak, jestem sentymentalny. Uważam, że uczucia są bardzo ważne dla człowieka. Należy je wyrażać.
Empic:Pańskie ostatnie książki, zwłaszcza "Tam, gdzie spotykają się wszystkie światy", zawierają wiele elementów autobiograficznych. Czy czasami nie myli się panu fikcja z rzeczywistością ?
WW: Nie wiem, czy istnieje coś takiego jak rzeczywistość. Czasami wydaje mi się, że powinniśmy uświadomić sobie istnienie czegoś, co jest szersze. Nie trzeba walczyć z tą szerszą rzeczywistością, tylko pogodzić się z nią. Żyjemy w czasach, które są jakby nierzeczywiste i niepokoi mnie to, że część ludzi pozwala sobie na byt w takim nierzeczywistym świecie. Staram się pisać o tym, co dla mnie jest rzeczywistością.
Empic: Czyli na przykład telewizja jest nierzeczywista?
WW: Tak, telewizja to rzeczywistość naszych czasów, ale jest nierzeczywista.
Empic: A co w takim razie z Internetem?
WW: Mam podłączenie do Internetu, ale odkryłem, że w ogóle z niego nie korzystam. Dla mnie jest to na tyle oderwane od rzeczywistości, że ta rzeczywistość Internetu po prostu mnie nudzi.

Oprócz świetnego pisarstwa również te opinie przekonują mnie do Williama Whartona. Inną rzeczą jest oderwać się na chwilę od rzeczywistości, by powędrować w wyimaginowane światy opisane w książce, a inną tkwić w elektronicznych światach, nie dostrzegając rzeczywistości, która nas otacza, przyjmując tę rzeczywistość elektroniczną za jedyną. Czy ten świat, który oglądamy w telewizji, jest naszą rzeczywistością? Wyprodukowaliśmy sieć, w którą sami zostaliśmy złapani. Na razie jeszcze oczka tej sieci są dość duże. Wyciągnijcie przez nie rękę po którąś z powieści Whartona.

Już nie wiem, na ile rzeczywisty
Maciej Dymarski